KONTAKT

MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Licznik


PILEWSCY SAGA
Grzegorz Białuński
RÓD PRUSA KLECA
PUBLIKACJE
PUBLIKACJE
Aneks I

PUBLIKACJE
Aneks II

<< Wybitni Prusowie home

ANTONI KOLCZYŃSKI – KOLKA

Informacja z Australii o wyniku testu YDNA rodu Kolczyńskich herbu Rogala dowodzi o ich pruskiej tożsamości z pra celtyckimi korzeni.




Kolczyński Antoni, przydomek Kolka (1917–1964), pięściarz, wielokrotny reprezentant Polski, mistrz Europy (1939) w kategorii półśredniej. Ur. 25 VIII w Zdunowie w pow. płońskim. Ojciec jego był woźnicą. Po ukończeniu nauki w zakresie szkoły powszechnej resztę dzieciństwa spędził w Warszawie, wychowując się na ulicach Starówki. Trudne warunki materialne zmusiły go już jako kilkunastoletniego chłopca do zarobkowania. Pracował jako gazeciarz rozwożący prasę po ulicach stolicy. Podczas służby wojskowej zdobył kwalifikacje kierowcy, w zawodzie tym następnie pracował. Ze sportem zetknął się wcześnie w warszawskiej Young Men’s Christian Association (YMCA), gdzie należał do klubu zorganizowanego dla ubogiej młodzieży. Uprawiał z zapałem lekką atletykę (biegi długie) i kolarstwo. Tam zaopiekował się nim trener bokserski P. Monasterski (Prus), który też skłonił go do udziału w zawodach zwanych «Pierwszym krokiem bokserskim». W zawodach tych Kolczyński pokonał w swej wadze wszystkich rywali i zdobył pierwsze miejsce (październik 1934). W latach 1935–6 nie osiągnął wielkich sukcesów; pracował wszakże dużo nad opanowaniem sztuki pięściarskiej. Szczególnie owocny był okres treningu (1936) pod kierunkiem Feliksa Sztama. Rok 1937 był początkiem wielkiej kariery pięściarskiej Kolczyńskiego. Obok zdobycia tytułu wicemistrza Polski zadebiutował w reprezentacji narodowej w spotkaniu z Norwegią i odniósł zwycięstwo przez techniczny nokaut (t. k. o.) nad najlepszym zawodnikiem zespołu norweskiego (Andreassen). Od tego momentu trwało nieprzerwane pasmo zwycięstw Kolczyńskiego nad najlepszymi amatorskimi pięściarzami wagi półśredniej Europy i Stanów Zjednoczonych. Kolka, bo tak nazywany był przez kibiców, był pieściarzem niesamowitym, którego występy wypełniały szczelnie trybuny wokół ringu. Jego błyskotliwą karierę przerwała II wojna światowa, gdyby nie ona to wielce prawdopodobne, że Kolczyński byłby znany na całym świecie tak, jak choćby słynny Laszlo Papp. Wyjątkowe predyspozycje psychiczne i fizyczne, a szczególnie nadzwyczajna siła ciosu, utorowały mu drogę do reprezentacji Europy na spotkanie ze Stanami Zjednoczonymi. W 1938 roku został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu Europa-Stany Zjednoczone, pokonując nieoczekiwanie w Chicago, niepokonanego do tej pory króla nokautu Jamesa O'Malleya. Co więcej - walkę tę zakończył przed czasem już w pierwszej rundzie.




“Rywalem naszego mistrza był król nokautu, mistrz Ameryki, Irlandczyk z pochodzenia Jim O’Malley. Tolek miał być tłem zaledwie dla niepokonanego Jima.
Za postawionego na Polaka dolara bukmacherzy płacili dziesięciokrotnie więcej. W narożniku naszego pięściarza stał sam Feliks Stamm, który spędzał w USA kilka miesięcy zapoznając się z metodami treningu pięściarzy amerykańskich. „Gong! Kolczyński błyskawicznie zbliża się do przeciwnika i uderza z lewej w żołądek. Dostrzegam lekki grymas na twarzy Irlandczyka. Kolczyński, jak ułożyliśmy, czyni zwód i trafia prawym w szczękę. Widzę teraz wyraźnie, jak O’Malley zatacza się, a jego oczy stają się błędne. Opuszcza na moment zasłonę. Ten ułamek sekundy wystarczył. Potężny lewy sierp Kolczyńskiego dosięga szczęki Irlandczyka. Wśród ogłuszającego ryku publiczności O’Malley pada na deski. Sędzia doliczył do „siedmiu”. Jankes z trudem wstaje, ale lewy sierp „Kolki” ponownie ścina go z nóg. Już pięć razy Amerykanin zapoznał się z deskami, jest zupełnie nieprzytomny, a jednak sędzia jeszcze nie przerywa walki. Ważniejsza jest sensacja niż zdrowie zawodnika.Kolczyński koncentruje uwagę. Wyczuwam, że teraz nastąpi „cios łaski”. Uderza...Irlandczyk pada na wznak. Sędzia doliczył tylko do „trzech” i zorientowawszy się, że nie ma co liczyć do „dziewięciu”- krzyknął „out!”. O’Malley został wyniesiony z ringu. Radość w naszej kolonii była ogromna, nie mniejsza była i w kraju. Cieszyliśmy się jak dzieci wraz z Antkiem. Sukces był wspaniały: Kolczyński zdobył nieoficjalny tytuł mistrza świata!”- dzielił się pan Feliks wspomnieniami w swoich „Pamiętnikach”.
Po drugiej, również zwycięskiej, amerykańskiej walce Kolczyński otrzymał propozycję boksowania zawodowego; przez pierwsze trzy lata miał zarobić 300 tysięcy „zielonych”. „Papa” Stamm zdecydowanie odradził pięściarzowi tę decyzję; miał w pamięci kulisy zawodowej kariery Henryka Chmielewskiego, Edwarda Rana.  
W kwietniu 1939 roku w Dublinie na mistrzostwach Europy uwielbiany przez kibiców Kolczyński zdobył pas w wadze półśredniej. – Nie spałem dwie noce, obawiałem się odpowiedzialności, bo wszyscy liczyli na mnie, jak na pewniaka. Kiedy w drugiej rundzie zacząłem puchnąć w nogach, p. Stamm powiedział mi w narożniku: uważaj Kolka, Czortek przegrał, jeżeli teraz ty nie zrobisz zwycięstwa, to wyjedziemy bez żadnego tytułu i ani razu nie zagrają tutaj hymnu narodowego. Wtedy się zaciąłem i poszedłem nachalnie naprzód – opowiadał po walce nasz mistrz. Te zwycięstwa dały moralne prawo do tytułu nieoficjalnego mistrza świata w kategorii półśredniej w pięściarstwie amatorskim (przyznawanego mu po zwycięstwie nad O’Malleyem w meczu Stany Zjedn. – Europa).
(1938) - zwyciężał w pojedynkach z całą europejską czołówką. Wśród pokonanych był wicemistrz olimpijski, Niemiec Murach, z którym wygrał dwukrotnie, dwukrotnie i to przez nokaut zwyciężył Irlandczyka Clancy, wygrywał także z Włochami: Binazzim, Pittorim, Garbariną.
W czasie wojny Kolczyński brał udział w walce z okupantem. Po upadku powstania warszawskiego został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Niemczech. Po zakończeniu wojny wrócił do Warszawy i 4 II 1946 r. ponownie wystąpił na ringu. Wyjątkowy jednak talent i rutyna ringowa oraz nieprawdopodobna ambicja w walce, pozwoliły mu jeszcze odnosić przez następnych kilka lat sporo zwycięstw". Do historii polskiego boksu przeszła walka "Kolki" z Węgrem Laszlo Pappem (1950). Polak był siedmiokrotnie liczony, nokaut "wisiał w powietrzu" i nikt nie dawał mu żadnych szans. A tymczasem w III rundzie "Kolka" przypuścił (zresztą nie pierwszy raz) atak, a właściwie szturm, po którym mistrz olimpijski słaniając się na nogach, wisiał na linach i tylko cudem dotrwał do ostatniego gongu. Takim był i tak walczył niezapomniany Antoni Kolczyński. Jednakże trudne lata okupacji i nie zawsze właściwy tryb życia po wojnie w poważnym stopniu obniżyły walory zawodnicze Kolczyńskiego. Gdyby nie wojna, prawdopodobnie zostałby najsłynniejszym polskim bokserem. Z pewnością dotarłby na sam szczyt, bo to był fenomen - mówił o nim Jerzy Kulej, dwukrotny mistrz olimpijski w boksie. Mimo to w l. 1946–52 odniósł jeszcze wiele sukcesów. Reprezentował barwy narodowe m. in. na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie (1948), na Mistrzostwach Europy w Dublinie (1947) i Mediolanie (1951) oraz w licznych spotkaniach międzypaństwowych. Ponadto w l. 1946–7 i 1950–1 zdobył tytuł mistrza Polski. Karierę pięściarską zakończył w r. 1951.
Stoczył 377 walk, z czego wygrał 349, przegrał 26 i nie rozstrzygnął 2. Był członkiem następujących warszawskich klubów sportowych: KS Fort Bema (1937), KS Syrena (1939), KS Grochów (1946) i ZS Gwardia. Do r. 1939 walczył w kategorii półśredniej reprezentując Polskę 13 razy, zaś od r. 1946 w kategorii średniej. Ostatnie lata życia Kolczyńskiego to okres ciężkiej choroby. Zmarł w Warszawie 19 VI 1964 r.
Żegnały go tłumy wiernych kibiców, którzy długo byli pod wrażeniem jego wspaniałych i pełnych emocji pojedynków.
Wikipedia

317 Dywizjon Myśliwski "Wileński" Od lewej: por. Adam Kolczyński i por. Edward Jaworski przy Spitfire IX. Lotnisko Chailey.



    

MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Początek Strony