TWÓRCZOŚĆ
O
STAROŻYTNYCH PRUSACH
ORAZ
TROPIENIE ICH BYTU
HISTORIA
WYBITNI PRUSOWIE
KSIĄŻE RESII HERKUS MONTE AUCTUME, LINKA GLAPPO DIWAN GLANDE DAWID Mikołaj I z Pilewic MIKOŁAJ KOPERNIK Tomasz Strzępiński Mikołaj III Pilewski Stanisław Jan Jabłonowski Jan III Sobieski MOTOWIDŁO JAN HETMAN KOZACKI Ostap Hohoł hetman kozacki Olszowski Andrzej TADEUSZ REYTAN Piotr Skarga GENERAŁ JAN HENRYK DĄBROWSKI Aleksander Orłowski Stanisław książę Jabłonowski Ignacy Pietraszewski Nikołaj Gogol SKŁODOWSKA - CURIE BOLESŁAW PRUS JÓZEF PIŁSUDSKI Gen. Zdzisław Kostecki Dywizjon 303 Bernard Klec-Pilewski RYSZARD KUKLIŃSKI Pilecki, Urbanowicz Antoni Kolczyński, Kolka Jan Matejko Jerzy_Jokiel Maciej Rataj Ignacy Domeyko RÓD ŁĄTKIEWICZÓW
HERBU PRUS I AKTOR CHARLES BRONSON
BUCZYŃSKI Z PRUSÓW Zdzisław Radomski JÓZEF BRULIŃSKI Zajączkowski Faustin Wirkus Cyprian Kamil Norwid Zygmunt Stanisław hrabia Czarnecki Mitch Garwoliński Witold Eugeniusz Małkiewicz
HERBY PRUSÓW i SPIS
POTOMKOWIE PRUSÓW
PRUSOWIE O KURPIACH
ESEJE - LISTY - Historia
PUBLIKACJE
KULTURA
JĘZYK PRUSÓW
FILMY
FORUM - Archiwum
MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL
Licznik
Licznik

KOCHAJMY KURPIE
LINKI
Kurpiowska kultura bartnicza
KURPIOWSKIE PUBLIKACJE
KURPIOWSKA SCHADZKA
GAZETA KURPIOWSKA
Kontakt puszczaki@prusowie.pl
NOWOŚCI
EPITAFIUM
Zaproszenie z uniwersytetu
EPILOG BADAŃ HISTORII PRUSÓW
Mitch Garwoliński
Witold Eugeniusz Małkiewicz





Wybitni Prusowie
W I T O L D E U G E N I U S Z
M A Ł K I E W I C Z
Poniżej rodzinne zdjęcie Pilewskich przed samą wojną w 1939 roku. Na krześle siedzi wdowa seniorka Kazimiera Pilewska z domu Politowska za nią stoi najstarsza z córek Genowefa Małkiewicz z domu Pilewska. Ostatni stoi Witold Eugeniusz Małkiewicz syn Józefa Małkiewicza i Genowefy. Ostatnia po prawej stronie siedzi siostra Witolda Krystyna Małkiewicz. W drugiej połowie 1945 roku do prawie końca 1947 roku byłem pod opieką Józefa i Genowefy Małkiewiczów podczas której byłem świadkiem przeżycia ich wielkiej tragedii kiedy z Anglii otrzymali list z wiadomością, że ich ukochany syn nie żyje. Ciotka, siostra mojego Ojca, z rozżalenia wszystkie odznaczenia Witolda wyrzuciła do Skępskiego jeziora. Nie bez wpływu na mnie miała ta wiadomość. Zawsze poczuwałem się do obowiązku żeby pamięć o Witku nie uległa zapomnieniu. Bardzo mało o nim wiem. Uprosił matkę żeby na jego umiłowanie lotnictwa zezwoliła jemu na wstąpienie do Szkoły Orląt w Dęblinie. Z mojej inicjatywy kiedy będąc w Anglii siostrę jego Krystynę zaprosiliśmy i jako jedyna była na grobie Witolda w Szkocji. Jedyny kontakt z rodziną jaki Witold w Anglii miał to Jerzy Pietkiewiwicz i jego żona Danuta. Pietkiewicza matka z domu była Politowska siostra babki Witolda Kazimiery Politowskiej. Listy Witolda które ocalały według mojej opinii posiadają wartość historyczną nie tylko dla rodziny. Kopie listów udało się wydobyć i poniżej są przedstawione, z wielkim prawdopodobieństwem pochodzą od Pietkiewiczów. Jerzy Pietkiewicz pisarz poeta, profesor Uniwersytetu w Londynie. Jego angielski język miałby być lepszy od Konrada.

List nr 1

Droga Danusiu,
Przypuszczam, że list ten dojdzie
do Twoich rąk właśnie w dniu Twoich
imienin, przeto składam Ci przede
wszystkimjak najserdeczniejsze życzenia
pomyślności i szczęścia oraz obyś następne
imieniny obchodziła już w kraju
wśród swych najbliższych.
List ten piszę na lotnisku, w przerwie
między zajęciami, gdyż pragnę go wysłać
jak najprędzej by nie spóźnić się z życzeniami.
Do Montrose przyjechałem w sobotę
po południu, no i oczywiście się spóźniłem
kilkanaście godzin, za co zostałem
z miejsca ukarany, czego zupełnie nie
spodziewałem się. Dostałem z miejsca
Z.O.K. wraz z meldowaniem, co wiesz mnie
ogromnie jest niewygodne. Przez dwa
dni nie mogłem nigdzie wytknąć nosa
poza camp.
Obecnie mamy już normalne zajęcia
z tym, że nie latamy jeszcze, gdyż czekamy
na maszyny, które dziś jutro
mają przylecieć.
Szkółka od A do Z angielskie wykłady

wyjaśnienia, komanda, instruktorzy moi koledzy po fachu - wszystko angielskie. Narazie sprawia to mi nieco trudności tzn angielszczyzna ale sądzę , że dam sobie ze wszystkim radę, Spóżniłem się z tego względu, że na stacji cholerne angliki wskazali mi nie odpowiedni pociąg, który zamiast 4,50 który odszedł o godzinie 8,25 wieczorem i wlókł się blisko 18 godzin do Montrose. Podróż miałem jednak dosyć przyjemną, gdyż poznałem kilku marynarzy angielskich b. wesołych chłopaków, którzy długo nie chcieli od siebie wypuścić i musiałem przyrzec im że będę do nich pisywał. Prócz tego poznałem dwóch naszych marynarzy z U-boat Sokół, którzy prócz tego, że byli morowymi chłopakami, mieli jeszcze butelkę rumu, no i w związku z tym musieliśmy zapić znajomość, w wyniku czego spałem póżniej jak zabity. Wreszcie poznałem także jedną angielkę, która jak się okazało, bardzo lubiła Polaków, no i żałowałem tylko, że zbyt prędko opuściła pociąg, gdzieś około Newcastle. (Otóż właśnie przed chwilą przyleciały nowe maszyny. Na oko bardzo sympatyczne

graty, zobaczymy jutro jak się zachowają w powietrzu. Zaraz pójdę obejrzeć je dokładnie.) Moi koledzy (z Dęblina) wkrótce już wyjeżdżają już stąd po skończeniu kursu, obawiam się, że b. żle będę się czuł w otoczeniu prawie samych Anglików, gdyż na naszym kursie grubo więcej ich jest, niż Polaków. Z kilkoma z nich już się zaprzyjaźniłem. Instruktorem narazie jest również Anglik oficer, który zrobił na mnie b. przyjemne wrażenie i mówi tak zrozumiale, że wstyd było by go nie zrozumieć. Narazie nie miałem czasu rozejrzeć się szerzej w okolicy, gdyż z stąd zbyt dużo mamy zajęć, stąd i wiadomości z tego terenu muszą być ograniczone. Narazie chciałem Wam tylko donieść, że jestem już na miejscu, zdrów i cały i podać Wam mój adres. Kończąc zasyłam serdeczne pozdrowienia Jurkowi i obu pp, Redaktorom p.Rajkowi i .. niestety zapomniałem nazwisko drugiego mojego znajomego. Cheerio Witek
LIST 2
Drogi Jurku,
Obawiam się, że w związku z tym, że mieliście,
Ty z Danusią, zamiar zmienić mieszkanie,
list mój może już Was nie zastać na starym
miejscu co byłoby prawdziwym nieszczęściem
dla mnie, gdyż b. trudno odszukać kogokolwiek tutaj.
Spodziewam się jednak, ze otrzymacie mój list
jeszcze przed zamianą miejsca zamieszkania.
Ze swej strony b. przepraszam, że nie odpisałem
szybciej, ale musiałem przez ostatnie dwa tygodnie
kupę roboty w związku z egzaminami
Każdą wolną chwilę wykorzystywałem,
by przygotować się należycie do egzaminów
stąd nie miałem czasu by do Was napisać.
Egzaminy zdałem zdaje się dosyć dobrze.
W tym tygodniu powinny być już ogłoszone
wyniki. Cieszę się, że już zwaliłem ten ciężar
z głowy. Przynajmniej będę mial teraz
dużo wolnego czasu.
Przed tym tygodniem, w którym mamy
jeszcze parę wykładów, w następnym będziemy
tylko latać. wkrótce już też spodziewam się
przejść na Hurricana.

Może w przeciągu trzech lub czterech tygodni skończymy tą szkółkę, jeżeli oczywiście pogoda dopisze, bo znowu się popsuła. Po skończonym pilotażu otrzymamy zdaje się tygodniowy urlop, który pragnąłbym spędzić znowu w Waszym domu. Gdy bowiem otrzymam przydział do jakiejś jednostki bojowej to o urlopie nie będzie można marzyć przez kilka ładnych miesięcy. Jak się może na moją osobę zapatrujecie ? Mam w związku z tym jeszcze jedną. Mianowicie jeżeli jeszcze ten list dojdzie do Was przed Waszą przeprowadzką byście, Ty lub Danusia, napisali mi w liście Wasz nowy adres. Nie chcę bowiem stracić łączności z Wami. I jeszcze jedno. Przyślijcie wiz powrotem ten list, który pisałem do Ameryki. Ja też nie mogę .......... dlaczego cenzura go nie przepuściła. Nie wspominałem w nim nic o wojsku, za wyjątkiem, że jestem pilotem i dlatego pewnie nie przepuścili tego listu za ocean. To nic spróbuję jeszcze raz napisać. Nie wiem bowiem, czy wiecie, że mam w Ameryce krewnych mego Ojca i chciałbym nawiązać z nimi korespondencję i przez nich napisać do Polski do Rodziny. Kończąc całuję Was mocno obojga i przesyłam pozdrowienia dla p. Rojka. Witek

LIST 3
Droga Danusiu,
Przypuszczam, że otrzymałaś
moją kartkę, którą zostawiłem
w Twoim biurze, będąc przejazdem
przez Londyn.
Jak już z tych paru słów
wywnioskowałaś opuściłem
tamte strony na długi już
okres czasu, może dwa może więcej miesięcy,
czem czuję się ogromnie niepocieszonym. Wyjazd
mój tak nagle nastąpił, że nie
zdążyłem nawet wykorzystać
jednego dnia urlopu, by wpaść jeszcze do Londynu
i zobaczyć się z Wami ( myślę Ty, Jurek no i p. May)
Może to ci się dziwnym
wydaje, że do Wy zaliczam
p. May, ale przecież jest ona
Twoją serdeczną przyjaciółką
prócz tego jest ładną dziewczynką
no i ja ją lubię.

Oczywiście nie potrzebujesz jej tego mówić, ale to prawda. Dłuższy czas nie przyjeżdżałem na week-end, gdyż miałem szczery zamiar wziąść w kwietniu dwa tygodnie urlopu i cały ten czas chciałem spędzić właśnie w Londynie. Mogłem to łatwo uczynić, gdyż pierwotnie mój wyjazd był wyznaczony dopiero na czerwiec. Tymczasem jeden ów Polak, który miał zasadniczo wyjechać tu na szkolenie, przeskrobał coś w powietrzu, no i cofnęli mu posting, a mnie musieli na jego miejsce wysłać. Tak więc tym prostym sposobem stuknęli mnie po głowie i pokrzyżowali moje plany. Pocieszam się tylko zę po skończonym tu szkoleniu dostanę tydzień urlopu, który nie gdzie indziej spędzę, jak tylko w Londynie. Tymczasem zaś już od tygodnia czasu siedzę na lotnisku w Szkocji,

gdzie się właściwie mam przysposobić do b. miłej zabawy, jaką jest walka w powietrzu przeciwko naszym b. dobrym „przyjaciołom", jakimi są niemiaszki. A że przy tej zabawie na dwoje zawsze babka wróży, więc też można się tu nauczyć wszystkich przeróżnych tryków i sposobów używanych w powietrzu. Nie jest to już beztroskie latanie, jak w ......... Tu już trzeba troszkę popracować i przyłożyć się do nauki. Ale, za to maszyny many jak złoto, dlatego też jestem b. zadowolony, że się tu dostałem. Zawsze marzyłem, by zostać myśliwcem i właśnie obecnie owe marzenia przybierają już całkiem realne kształty. I jak tu się nie cieszyć? Spotkałem tu również krupę b. dobrych kolegów, którzy przedtem byli porozrzucani

mój los tam potoczy, zawsze to
przecież walka i chciałbym jeszcze
chociaż raz otrzymać jakąś wiadomość
z domu otrzymać. Rozumiesz
o co mnie chodzi?
Proszę Cię więc b. Danusiu, zrób
to dla mnie i dowiedz się jakim
sposobem można odszukać
rodzinę i napisz mi, jak mam
postąpić, by tego dokonać.
Jeżeli mnie choć trochę lubisz, przejdź
się w wolnej chwili do siedziby
PCK i dowiedz się o wszystkim?
Będę Ci b. wdzięczny za to.
Tymczasem dziękuję bardzo
i będę oczekiwał wkrótce
na wiadomość od Ciebie.
Zaznaczam - nie koniecznie w sprawie
korespondencji z Krajem.
Ale każdy list od Ciebie otrzymany
zrobi mi dużą przyjemność,
Pa ! Witek

LIST 4
Danusiu,
Zapomniałem poprosić Cię w liście
o jedną rzecz, stąd dodaję jeszcze tę
kartkę. Mianowicie Ty tam w Twoim
biurze masz styczność z takimi
osobami i władzami, od których możesz
łatwo, jeżeli tylko będziesz chciała
oczywiście zasięgnąć informacji
w sprawie korespondencji z Krajem.
Pisałem w tej sprawie dwa listy
do PCK w Londynie i na żadnego
z nich nie otrzymałem odpowiedzi.
Jest taka sprawa, że od dwóch
już lat straciłem kontakt ze
swoją Rodziną w Kraju i chciałbym
obecnie odszukać jej adres i napisać
do Rodziców i dać im znak życia
o sobie. Nie wiem jednak jak to
zrobić i do kogo się zwrócić o pomoc.
Wiem, że się PCK tym zajmuje,
ale nie wiem, jakie dane man
podać i komu je przesłać i kogo
prosić o odszukanie tych adresów.
Wkrótce pójdę do operacyjnego
szwadronu i kto wie, jak się
Tego listu kontynuacji nie posiadam.

Jedna tylko kartka i bardzo trudna do odczytania z pewnością do Danuty Pietrkiewicz.
......... W..............
cały czas byłem jedynym Polakiem
w messie i mimo, że Anglicy byli
b. uprzejmi dla mnie
to jednak czułem się b. obco
i samotnie. Teraz zaś jestem
w otoczeniu Polaków, którzy w dużej
mierze są moimi kolegami
jeszcze z S.P.... z Polski.
z sąd też i moje samopoczucie
tutaj dużo lepsze niż w ........
Zato roboty mam tu całą
kupę i cały Boży dzień od
rana aż do zmierzchu wypełniany
lotami lub wykładami.
Są w pobliżu ... dwa b. ładne,
jak zwykle są także w Szkocji
miasteczka, prócz tego o niecałą
godzinę jazdy pociągiem, Edinburgh,
ale nigdzie jeszcze nie
byłem, bo nie zdążyłem jeszcze ochłonąć
ppd nawałą zajęć i zorganizować
swojego czasu. ...
rzecz, że tylko wieczory są wolne.
Tam na południu czuć już
było wiosnę w powietrzu, tu zaś zimno
jeszcze porządnie doskwiera. Zawsze to ...
... dalej na północ..
Co Jurek porabia ? Właściwie chciałem się
zapytać, czy jest jeszcze w Londynie,
czy już znowu w St. Albans. Jestem nie daleko
od jego miasteczka. Ponieważ nie wiem,
czy jest on jeszcze na urlopie więc
przesyłam dla Niego tylko ukłony i pozdrowienia.

Zakończenie Będąc świadkiem w wieku dziewięciu lat wielkiej rozpaczy moich opiekunów również razem z nimi uczestniczyłem w przeżyciu tej tragedii. W związku z tym do dzisiaj Witold jest dla mnie bardzo bliską osobą i jakże tragiczną. Powyższe listy udało się mnie wydobyć z kazamatów i jak wiele rodzinnych dokumentów czy pamiątek skończą na śmietniku.Tam gdzie są nie ma spadkobierców. Są bliżsi jego krewni, ale cóż takie jest życie

Będąc w Kanadzie spotkałem Szkota świetnie mówiącego po polsku. Był pilotem i posiadał album ze zdjęciami polskich pilotów. Powyższe zdjęcia są z jego albumu.