KONTAKT

MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Licznik


PILEWSCY SAGA
Grzegorz Białuński
RÓD PRUSA KLECA
PUBLIKACJE
PUBLIKACJE
Aneks I

PUBLIKACJE
Aneks II

<< Wybitni Prusowie home

Wybitni Prusowie

W I T O L D   E U G E N I U S Z
M A Ł K I E W I C Z

 

Poniżej rodzinne zdjęcie Pilewskich przed samą wojną w 1939 roku. Na krześle siedzi wdowa seniorka Kazimiera Pilewska z domu Politowska za nią stoi najstarsza z córek Genowefa Małkiewicz z domu Pilewska. Ostatni stoi Witold Eugeniusz Małkiewicz syn Józefa Małkiewicza i Genowefy. Ostatnia po prawej stronie siedzi siostra Witolda Krystyna Małkiewicz. W drugiej połowie 1945 roku do prawie końca 1947 roku byłem pod opieką Józefa i Genowefy Małkiewiczów podczas której byłem świadkiem przeżycia ich wielkiej tragedii kiedy z Anglii otrzymali list z wiadomością, że ich ukochany syn nie żyje. Ciotka, siostra mojego Ojca, z rozżalenia wszystkie odznaczenia Witolda wyrzuciła do Skępskiego jeziora. Nie bez wpływu na mnie miała ta wiadomość. Zawsze poczuwałem się do obowiązku żeby pamięć o Witku nie uległa zapomnieniu. Bardzo mało o nim wiem. Uprosił matkę żeby na jego umiłowanie lotnictwa zezwoliła jemu na wstąpienie do Szkoły Orląt w Dęblinie. Z mojej inicjatywy kiedy będąc w Anglii siostrę jego Krystynę zaprosiliśmy i jako jedyna była na grobie Witolda w Szkocji. Jedyny kontakt z rodziną jaki Witold w Anglii miał to Jerzy Pietkiewiwicz i jego żona Danuta. Pietkiewicza matka z domu była Politowska siostra babki Witolda Kazimiery Politowskiej. Listy Witolda które ocalały według mojej opinii posiadają wartość historyczną  nie tylko dla rodziny. Kopie listów udało się wydobyć i poniżej są przedstawione, z wielkim prawdopodobieństwem pochodzą od Pietkiewiczów. Jerzy Pietkiewicz pisarz poeta, profesor Uniwersytetu w Londynie. Jego angielski język miałby być lepszy od Konrada.




List nr 1





Droga Danusiu,
Przypuszczam, że list ten dojdzie  do Twoich rąk właśnie  w dniu Twoich  imienin, przeto składam Ci przede  wszystkimjak najserdeczniejsze życzenia pomyślności i szczęścia oraz obyś następne imieniny obchodziła już w kraju wśród swych najbliższych. List ten piszę na lotnisku, w przerwie  między zajęciami, gdyż pragnę go wysłać jak najprędzej by nie spóźnić się z życzeniami. Do Montrose przyjechałem w sobotę po południu, no i oczywiście się spóźniłem kilkanaście godzin, za co zostałem z miejsca ukarany, czego zupełnie nie  spodziewałem się. Dostałem z miejsca Z.O.K. wraz z meldowaniem, co wiesz mnie  ogromnie jest niewygodne. Przez dwa  dni nie mogłem nigdzie wytknąć nosa  poza camp. Obecnie mamy już normalne zajęcia z tym, że nie latamy jeszcze, gdyż czekamy  na maszyny, które dziś jutro mają przylecieć. Szkółka od A do Z angielskie wykłady





wyjaśnienia, komanda, instruktorzy moi koledzy po fachu - wszystko angielskie. Narazie sprawia to mi nieco trudności tzn angielszczyzna ale sądzę , że dam sobie ze wszystkim radę, Spóżniłem się z tego względu, że na stacji cholerne angliki wskazali mi nie odpowiedni  pociąg, który zamiast 4,50 który odszedł  o godzinie 8,25 wieczorem i wlókł się blisko 18 godzin do Montrose. Podróż miałem  jednak dosyć przyjemną, gdyż poznałem kilku marynarzy angielskich b. wesołych chłopaków, którzy długo nie chcieli  od siebie wypuścić i musiałem przyrzec  im że będę do nich pisywał. Prócz tego poznałem dwóch naszych marynarzy z U-boat Sokół, którzy prócz tego, że byli morowymi chłopakami, mieli jeszcze butelkę rumu, no i w związku z tym musieliśmy zapić znajomość, w wyniku czego spałem póżniej jak zabity. Wreszcie poznałem także jedną angielkę, która jak się okazało, bardzo lubiła Polaków,  no i żałowałem tylko, że zbyt prędko opuściła pociąg, gdzieś około Newcastle. (Otóż właśnie przed chwilą przyleciały nowe maszyny. Na oko bardzo sympatyczne





graty, zobaczymy jutro jak się zachowają w powietrzu. Zaraz  pójdę obejrzeć je dokładnie.) Moi koledzy (z Dęblina) wkrótce już wyjeżdżają już stąd po skończeniu  kursu, obawiam się, że b. żle będę się czuł w otoczeniu prawie samych Anglików, gdyż na naszym kursie grubo więcej ich jest, niż Polaków. Z kilkoma z nich już się zaprzyjaźniłem. Instruktorem narazie jest również Anglik oficer, który zrobił na mnie b. przyjemne wrażenie i mówi tak zrozumiale, że wstyd było by go nie zrozumieć. Narazie nie miałem czasu rozejrzeć się szerzej w okolicy, gdyż z stąd zbyt dużo mamy zajęć,  stąd i wiadomości z tego terenu muszą być ograniczone. Narazie chciałem Wam tylko donieść, że jestem już na miejscu,  zdrów i cały i podać Wam mój adres. Kończąc zasyłam serdeczne pozdrowienia Jurkowi i obu pp, Redaktorom p.Rajkowi i .. niestety zapomniałem nazwisko drugiego mojego znajomego. Cheerio Witek



LIST 2

Drogi Jurku, Obawiam się, że w związku z tym, że mieliście, Ty z Danusią, zamiar zmienić mieszkanie, list mój może już Was nie zastać na starym  miejscu co byłoby prawdziwym nieszczęściem dla mnie, gdyż b. trudno odszukać kogokolwiek tutaj. Spodziewam się jednak, ze otrzymacie mój list  jeszcze przed zamianą miejsca zamieszkania. Ze swej strony b. przepraszam, że nie odpisałem szybciej, ale musiałem przez ostatnie dwa tygodnie kupę roboty w związku z egzaminami Każdą wolną chwilę wykorzystywałem, by przygotować się należycie do egzaminów stąd nie miałem czasu by do Was napisać. Egzaminy zdałem zdaje się dosyć dobrze. W tym tygodniu powinny być już ogłoszone wyniki. Cieszę się, że już zwaliłem ten ciężar z głowy. Przynajmniej będę mial teraz dużo wolnego czasu. Przed tym tygodniem, w którym mamy jeszcze parę wykładów, w następnym będziemy tylko latać. wkrótce już też spodziewam się  przejść na Hurricana.





Może w przeciągu trzech lub czterech tygodni skończymy tą szkółkę, jeżeli oczywiście  pogoda dopisze, bo znowu się popsuła. Po skończonym pilotażu otrzymamy zdaje się  tygodniowy urlop, który pragnąłbym spędzić znowu w Waszym domu. Gdy bowiem otrzymam przydział do jakiejś jednostki bojowej to o urlopie nie będzie  można marzyć przez kilka ładnych miesięcy. Jak się może na moją osobę zapatrujecie ? Mam w związku z tym jeszcze jedną. Mianowicie jeżeli jeszcze ten list dojdzie do  Was przed Waszą przeprowadzką byście, Ty lub Danusia, napisali mi w liście Wasz nowy adres. Nie chcę bowiem stracić  łączności z Wami. I jeszcze jedno. Przyślijcie  wiz powrotem ten list, który pisałem  do Ameryki. Ja też nie mogę .......... dlaczego cenzura go nie przepuściła. Nie wspominałem  w nim nic o wojsku, za wyjątkiem, że jestem pilotem i dlatego pewnie nie przepuścili tego listu za ocean. To nic spróbuję jeszcze  raz napisać. Nie wiem bowiem, czy wiecie, że mam w Ameryce krewnych mego Ojca i chciałbym  nawiązać z nimi korespondencję i przez  nich napisać do Polski do Rodziny. Kończąc  całuję Was mocno obojga i przesyłam pozdrowienia dla p. Rojka. Witek




LIST 3

Droga Danusiu, Przypuszczam, że otrzymałaś moją kartkę, którą zostawiłem w Twoim biurze, będąc przejazdem  przez Londyn. Jak już z tych paru słów wywnioskowałaś opuściłem  tamte strony na długi już okres czasu, może dwa może więcej miesięcy,  czem czuję się ogromnie niepocieszonym. Wyjazd mój tak nagle nastąpił, że nie  zdążyłem nawet wykorzystać jednego dnia urlopu, by wpaść jeszcze do Londynu  i zobaczyć się z Wami ( myślę Ty, Jurek no i p. May) Może  to ci się dziwnym wydaje, że do Wy zaliczam  p. May, ale przecież jest ona  Twoją serdeczną przyjaciółką prócz tego jest ładną dziewczynką no i ja ją lubię.





Oczywiście nie potrzebujesz jej tego mówić, ale to prawda. Dłuższy czas nie przyjeżdżałem  na week-end, gdyż miałem  szczery   zamiar wziąść w kwietniu dwa tygodnie urlopu i cały ten czas chciałem spędzić właśnie  w Londynie. Mogłem to łatwo  uczynić, gdyż pierwotnie mój wyjazd był wyznaczony dopiero na czerwiec. Tymczasem jeden ów Polak, który miał zasadniczo wyjechać tu na szkolenie, przeskrobał coś w powietrzu, no i cofnęli mu posting, a mnie musieli na jego miejsce wysłać. Tak więc tym prostym sposobem stuknęli mnie po głowie i pokrzyżowali moje plany. Pocieszam się tylko zę po skończonym tu  szkoleniu dostanę tydzień urlopu, który nie gdzie indziej spędzę, jak tylko w Londynie. Tymczasem zaś już od tygodnia czasu siedzę na lotnisku w Szkocji,





gdzie się właściwie mam przysposobić do b.  miłej zabawy, jaką jest walka w powietrzu przeciwko naszym b. dobrym „przyjaciołom", jakimi są niemiaszki. A że przy tej zabawie na dwoje zawsze babka wróży, więc też można się tu nauczyć wszystkich przeróżnych tryków i sposobów używanych w powietrzu. Nie jest to już beztroskie latanie, jak w ......... Tu już trzeba troszkę popracować i przyłożyć się do nauki. Ale, za to maszyny many  jak złoto, dlatego też jestem b. zadowolony, że się tu dostałem. Zawsze marzyłem, by zostać myśliwcem i właśnie obecnie owe marzenia przybierają już całkiem realne kształty. I jak tu się nie cieszyć? Spotkałem tu również krupę b. dobrych kolegów, którzy przedtem byli porozrzucani





mój los tam potoczy, zawsze to przecież walka i chciałbym jeszcze chociaż raz otrzymać jakąś wiadomość z domu otrzymać. Rozumiesz  o co mnie chodzi? Proszę Cię więc b. Danusiu, zrób  to dla mnie i dowiedz się jakim sposobem można odszukać rodzinę i napisz mi, jak mam postąpić, by tego dokonać. Jeżeli mnie choć trochę  lubisz, przejdź się w wolnej chwili do siedziby PCK i dowiedz się o wszystkim? Będę Ci b. wdzięczny za to. Tymczasem dziękuję bardzo i będę oczekiwał wkrótce na wiadomość od Ciebie. Zaznaczam - nie koniecznie w sprawie korespondencji z Krajem. Ale każdy list od Ciebie otrzymany zrobi mi dużą przyjemność,

Pa !  Witek





LIST 4

Danusiu,

Zapomniałem poprosić Cię w liście  o jedną rzecz, stąd dodaję jeszcze tę kartkę. Mianowicie Ty tam w Twoim biurze masz styczność z takimi osobami i władzami, od których możesz łatwo, jeżeli tylko będziesz chciała oczywiście zasięgnąć informacji w sprawie korespondencji z Krajem. Pisałem w tej sprawie dwa listy  do PCK w Londynie i na żadnego z nich nie otrzymałem odpowiedzi. Jest taka sprawa, że od dwóch  już lat straciłem kontakt ze swoją Rodziną w Kraju i chciałbym obecnie odszukać jej adres i napisać do Rodziców i dać im znak życia o sobie. Nie wiem jednak jak to  zrobić i do kogo się zwrócić o pomoc. Wiem, że się PCK tym zajmuje, ale nie wiem, jakie dane man podać i komu je przesłać i kogo prosić o odszukanie tych adresów. Wkrótce pójdę do operacyjnego szwadronu i kto wie, jak się

Tego listu kontynuacji nie posiadam.





Jedna tylko kartka i bardzo trudna do odczytania z pewnością do Danuty Pietrkiewicz.

......... W..............
cały czas byłem jedynym Polakiem w messie i mimo, że Anglicy byli b. uprzejmi dla mnie to jednak czułem się b. obco  i samotnie. Teraz zaś jestem w otoczeniu Polaków, którzy w dużej mierze są moimi kolegami jeszcze z S.P.... z Polski. z sąd też i moje samopoczucie tutaj dużo lepsze niż w ........ Zato roboty mam tu całą kupę i cały Boży dzień od rana aż do zmierzchu wypełniany  lotami lub wykładami. Są w pobliżu ... dwa b. ładne,  jak zwykle są także w Szkocji  miasteczka, prócz tego o niecałą  godzinę jazdy pociągiem, Edinburgh, ale nigdzie jeszcze nie byłem, bo nie zdążyłem jeszcze ochłonąć ppd nawałą zajęć i zorganizować swojego czasu.  ...  rzecz, że tylko wieczory są wolne. Tam na południu czuć już było wiosnę w powietrzu, tu zaś zimno jeszcze porządnie doskwiera. Zawsze to ... ... dalej na północ.. Co Jurek porabia ? Właściwie chciałem się zapytać, czy jest jeszcze w Londynie,  czy już znowu w St. Albans. Jestem nie daleko  od jego miasteczka. Ponieważ nie wiem,  czy jest on  jeszcze na urlopie więc przesyłam dla Niego tylko ukłony i pozdrowienia.





Zakończenie Będąc świadkiem w wieku dziewięciu lat wielkiej rozpaczy moich opiekunów  również razem z nimi uczestniczyłem  w przeżyciu tej tragedii. W związku z tym do dzisiaj Witold jest dla mnie bardzo bliską osobą i jakże tragiczną. Powyższe listy udało się mnie wydobyć z kazamatów i jak wiele rodzinnych dokumentów czy pamiątek skończą na śmietniku.Tam gdzie są nie ma spadkobierców. Są bliżsi jego krewni, ale cóż takie jest życie





Będąc w Kanadzie spotkałem Szkota świetnie mówiącego po polsku. Był pilotem i posiadał album ze zdjęciami polskich pilotów. Powyższe zdjęcia są z jego albumu. 


MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Początek Strony