KONTAKT

MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Licznik


PILEWSCY SAGA
Grzegorz Białuński
RÓD PRUSA KLECA
PUBLIKACJE
PUBLIKACJE
Aneks I

PUBLIKACJE
Aneks II

Historia
Zniewolenie Prusów

PODBÓJ KRZYŻACKI

        Zakon krzyżacki podboju ludów pruskich dokonał w latach 1230-1283. Opisy działań wojennych u kronikarzy pełne są drastycznych scen: lejącej się krwi, wieszania i spaleń żywcem. Zdarzały się, że „wycinano” całe wsie. Historycy oceniają, że ogólny spadek ludności w wyniku spustoszeń wojennych (i migracji) wynosił w zależności od danego ludu 20-50 % w stosunku do stanu wyjściowego. W sumie na ok. 170 tys. Prusów przed podbojem szacuje się, że pod koniec XIII w. żyło ich w Prusach ok. 90 tys.
    Oto konkretne przykłady dalekich od rycerskiej chwały działań strony krzyżackiej.

OKRUTNE MORDY, GRABIEŻE I ZNISZCZENIA

     1) Podczas podboju ziemi chełmińskiej w ręce krzyżackie dostał się pruski wódz Pipin, którego mimo jego szlachetnego urodzenia potraktowano szczególnie okrutnie. Przywiązano do końskiego ogona i powleczono do Torunia, gdzie powieszono go na drzewie. Wcześniej jednak okrutnie go torturowano: wydarto mu wnętrzności i przybito je do drzewa, potem nakazano mu biegać dookoła niego tak długo, aż padł. Warto dodać, że gród Pipina został doszczętnie zburzony, a jego załoga wymordowana, podobnie jak gród jego wuja - Rogów.
     2) Pomezańska ziemia Rezja była wielokrotnie najeżdżana. Oddziały krzyżackie i wspierające je wojska z Niemiec niszczyli ją „grabieżą, ogniem i wielkim rozlewem krwi”, jak szczerze opisał to krzyżacki kronikarz.
     3) Podobnie czynili to krzyżacy podczas podboju Warmów w okolicy późniejszej Bałgi: „najechali na pobliskie wsie, niszcząc je ogniem i grabieżą”. Sam zamek w Bałdze zdobyli „biorąc część ludzi w niewolę, innych wycinając w pień”.
 

   


     4) Wkrótce potem krzyżacy zdobyli inny gród pruski Partegal, który „spalili na popiół; całą załogę zaś pojmali i w pień wycieli”.
     5) W czasie pierwszego powstania Prusów (1242-1249) wojska zakonne zdobyły gród w Starym Dzierzgoniu, z którego „wszystkich mieszkańców pojmali i wymordowali”, a więc bezbronnych już jeńców, kobiety i dzieci.
     6) W starciu pod Dzierzgoniem krzyżacy pozabijali wszystkich Prusów, a ponadto ich „wozy i zaprzęgi [z żywnością i bronią] zaciągnęli do swojego zamku”.
     7) Od około 1253 r. w zasięgu podboju krzyżackiego znalazło się najbogatsze plemię pruskie - Sambów. Wpierw zniszczono okolice późniejszego zamku Lochstädt, które spalono ogniem „zabijając i biorąc w niewolę wielu ludzi”.
     8) Podczas wyprawy w 1254 r. na Sambię króla czeskiego Przemysława Ottokara, wspierającego Zakon, niejaki Gedune poszedł na ugodę z najeźdźcami w zamian za co uzyskał znak, który miał ocalić jego osadę. Gedune jednak spóźnił się z powrotem i „zastał majątek swój i posiadłości swoich krewnych spalone, zaś jego służba, krewni i brat zwany Ringelem oraz wszyscy złączeni z nim więzami krwi zostali wymordowani”.
     9) W czasie tej samej wyprawy Przemysław wraz z krzyżakami „spalił wszystko, co mógł strawić ogień, wziął w niewolę i zabił wielu ludzi”. Następnie zaś „takiej rzezi dokonano na narodzie Sambów, że starszyzna dawała królowi zakładników [...], aby nie zgładził całego ludu”.
    10) Kolejnym celem podboju krzyżackiego była ziemi Wohnsdorf, którą bronił gród Kapostete. Został on obrócony w perzynę, a okolicę zniszczono „grabieżą i ogniem”, ludzi pochwycono i zabito. Podobnie stało się z grodem i terytorium zwanym Ochtolite.
    11) Wkrótce potem komtur z Królewca najechał Natangię i „spustoszył ją grabieżą i ogniem”. Dowódcę pruskiego Goduke zabito „wraz z dwoma synami i wieloma innymi, a jego żonę i całą służbę z kobietami i dziećmi, i innymi łupami” uprowadzono.
    



    12) Brat krzyżacki Wolrad, wójt Natangii, zaprosił do siebie wielu możnych Prusów z okolicy grodu Lemptenburg nad Zalewem Wiślanym „i kiedy ci upili się [...] wyszedł, zamknął drzwi i wspomnianą szlachtę i zamek spalił na popiół”.
    13) Dzielny Samb o imieniu Nalub długo nie poddawał się krzyżakom. W końcu jednak zmusili go do ucieczki oraz „wybili całą służbę należącą do jego domu i zniszczyli cały majątek”.
    14) W latach 1260-1274 trwało największe powstanie Prusów, po początkowych ich sukcesach ostatecznie zwycięstwo odniósł zakon krzyżacki. Szczególnie ciężkie walki miały miejsce na Sambii, gdzie część ludności zmuszono do ucieczki, część schwytano w niewolę, a część wybito. I w ten sposób, jak chwalił się krzyżacki kronikarz: „całe [...] wojsko Sambów mieczem unicestwili oraz pojmali kobiety i dzieci. Domy [...] i przyległości spalili na popiół”.
    15) Na Sambii najdłużej opierał się okręg zwany Rinow. Uległ, kiedy Krzyżacy „zabili wszystkich mężczyzn, uprowadzili kobiety i dzieci z całym ich majątkiem”.
    16) W czasie powstania Prusowie wielokrotnie próbowali zdobyć ważny gród w Bartoszycach. Jednym z bardziej przerażających epizodów tych walk był moment, kiedy krzyżacy „na szubienicy wzniesionej przed bramą zamkową powiesili 30 zakładników pruskich, których trzymali jako jeńców”.
    17) W drugiej połowie lat 60. zniszczona została „ogniem i grabieżą” ziemia Solidow w Natangii, i jak pochwalił się Piotr z Dusburga zabito i wzięto w niewolę „bardzo wielu ludzi”.     18) W czasie powstania Natangia była niszczona wielokrotnie m.in. przez Teodoryka, margrabiego miśnieńskiego, który „przez trzy dni i noce [...] przemierzał Natangię, pustosząc ją ogniem i grabieżą”.
    19) Wódz Natangów, słynny Henryk Monte, gdy został przez braci zakonnych pochwycony zginął w nie zasługujący dla dzielnego rycerza sposób: „powiesili go na drzewie. A gdy ten wisiał, przebili go jeszcze mieczem”.
     20) W podobny sposób - przez powieszenie - zginął Glappo, przywódca Warmów.

    


    21) Równie wielkie zniszczenia w czasie powstania poniosła Pogezania, oto pewnego razu wojska zakonne wtargnęły do niej „pustosząc ją od krańca do krańca grabieżą i ogniem. Mężczyzn zabili, a kobiety i dzieci uprowadzili w niewolę”. Zdobyli jeden z ważniejszych grodów w Lidzbarku „a wszystkich ludzi pojmali i [następnie] wymordowali”.
    22) Kolejną ziemią zniszczoną „grabieżą i ogniem” przez zakon krzyżacki była Lethowis w Nadrowii. Po jej zdobyciu „zabili lub wzięli do niewoli wielu ludzi, a [...] zamki wraz z ich przedzamczami, podkładając pod nie ogień, spalili. Zdobyli tak wielkie łupy w postaci koni, bydła i innych rzeczy, że z trudem mogli go ze sobą unieść”.
    23) Podobnie uczynili krzyżacy w następnym okręgu Nadrowii - Kathow, gdzie zdobyli gród Otholichia: „następnie wymordowali mężczyzn, wzięli do niewoli kobiety i dzieci, a sam zamek do szczętu spalili”.
    24) Dokładnie taki sam los spotkał mieszkańców nadrowskiego grodu Kaminiswika.     25) Po pokonaniu Nadrowii przyszła kolej na Skalowię. Podobnie jak w poprzednich przypadkach tutejszych mężczyzn wycięto, kobiety i dzieci na ogół uprowadzono w niewolę (czasami również wymordowywano, jak wynika to ze sformułowania „część [mieszkańców krzyżacy] wzięli do niewoli, pozostałych zaś wymordowali”), dobytek zrabowano, grody i osady spalono (np. Ragnetę, Ramige i Labiau).
    26) Podbici Prusowie próbowali jeszcze poderwać się do walki o wolność. Jednym z ostatnich zrywów było powstanie Pogezanów w 1277 r. Ponownie zwycięzcy okazali się krzyżacy, którzy „najechali ziemię Pogezanii, wymordowali niezliczoną ilość mężczyzn, spustoszyli ziemię ogniem i grabieżą, porwali kobiety i dzieci, które uprowadzili ze sobą”.     27) Ostatnim etapem krwawego podboju Prusów było pokonanie Jaćwięgów. Wpierw krzyżacy najechali ziemię Kimenow”: „wielu [Jaćwięgów] zabili, [...] uprowadzili ze sobą tysiąc ludzi, których wzięli do niewoli”.
    28) Następnie zniszczony został okręg Meruniska, w którym zabito ośmiuset „panów cieszących się dużym mirem”, sześciuset „ludzi obojga płci” wzięto do niewoli, pozostałych mieszkańców wybito, a cały okręg zniszczono ogniem i ograbiono. Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do Nadrowii i Skalowii niekiedy oszczędzano mężczyzn. Tym razem przezornym krzyżakom chodziło o zachowanie potrzebnej siły roboczej.
    29) W podboju Jaćwieży wspomagały krzyżaków ochotnicze oddziały rycerzy-rozbójników, którzy dokonywali grabieżczych napadów i tak np. niejaki Marcin z Golina najechał pewna wioskę jaćwieską „a jej mieszkańców wyłapał i pozabijał” (wszystkich, a więc kobiety i dzieci), wziął tylko łupy. Innym jednak razem napadł wioskę „zabił dziesięciu mężczyzn w kąpieli [...], uprowadził ze sobą konie, bydło i inne zdobycze razem z kobietami i dziećmi”.
    30) Wkrótce krzyżacy zniszczyli „ogniem i grabieżą” kolejne ziemie jaćwieskie - Pokimę, Krasimę, Silię, Kirsnowię i inne; wszędzie dokonując mordów, rabując i biorąc mieszkańców w niewolę.
    31) Podbój Prus zakończył się w 1283 r. Jeszcze przynajmniej dwukrotnie Prusowie próbowali jednak chwytać za broń organizując powstania. Oba zakończyły się klęską powstańców, a oni sami „znaleźli śmierć wśród różnego rodzaju tortur”.

KRWAWE BITWY I POGROMY

        1) Podczas podboju Pomezanii doszło do wielkiej bitwy nad rzeką Dzierzgonią (ok. 1235 r.), w wyniku której jak pisze kronikarz krzyżacki „doszło do wielkiego przelewu krwi ludu pruskiego, gdyż padło owego dnia ponad 5000 zabitych”. Choć liczby podawane przez średniowiecznych kronikarzy zawsze są przesadne, to nie zmienia faktu, że nie oszczędzano pokonanych Prusów.
        2) W bitwie koło warmińskiej Bałgi wojska krzyżowców pozabijali Prusów „aż do całkowitej zagłady, tak iż nawet jeden spośród nich nie ocalał, który mógłby wiadomość o tym zdarzeniu zanieść ich następcom”.
        3) W 1263 r. krwawej bitwie pod Bartoszycami zginęło około 1300 Prusów („mało kto uniknął śmierci”).
        4) W kolejnej bitwie koło Dzierzgonia, tym razem w czasie drugiego powstania Prusów, krzyżacy „zabili ich [tj. Prusów] tak wielu, że nigdy jeszcze tak niewielu ludzi nie zabiło jednego dnia tak wielu mężów”.
        5) W bitwie pod Bezledami, już pod koniec powstania, wojska zakonne zabiły ponad dwa tysiące Jaćwięgów.

PRZYMUSOWE WYSIEDLENIA

        Obok zniszczeń i strat wojennych wyludnienie Prusów spowodowane zostało przymusowymi przesiedleniami niektórych plemion na inne obszary pruskie. Najbardziej na tym ucierpiały plemiona Jaćwięgów, Nadrowów oraz Skalowów, a więc wszystkie położone na pograniczu z Litwą, o tym doskonale świadczą wspomniane wyżej przykłady z czasów podboju Prus. Było to świadome dążenie nowych władców tych ziem do stworzenia naturalnego bezludnego pasa obronnego. I tak jaćwieski nobil Cantegerde wraz z 1600 pobratymcami został osadzony na Sambii; zaś inny nobil Russigenus przybył wraz z rodziną do Bałgi. Na południu z kolei zadbano o podobny bezludny obszar na terytorium Galindii i Sasinii, wtenczas też ostatecznie powstała znana już z kroniki Piotra z Dusburga pustka, późniejsza „Grosse Wildnis”.
        Nie były to wcale drobne przesiedlenia, skoro np. osadzeni na Sambii Jaćwięgowie do XVI w. stanowili wyraźnie odróżniającą się enklawę, zwaną „Sudauischer Winkel” („Jaćwieski Zakątek”). Z innych przesiedleń odnotować można Bartów w Pogezanii, próbujących nawet wywołać powstanie w roku 1286. O Galindach siedzących na Warmii wiemy z kroniki Plastwicha, o nich też świadczą nazwy miejscowe na Sambii, w Pogezanii i Natangii.
        O tym, że krzyżacy dużą wagę przywiązywali do wyludnienia obszaru pogranicznego wskazuje przypadek dzielnego wodza Jaćwięgów - Skomanda Młodszego. Ten bowiem nie mogąc przeciwstawić się nawale krzyżackiej emigrował ze swoimi ludźmi na Ruś. Tam jednak nie znalazł się chyba w zbyt korzystnej sytuacji i szybko powrócił do rodzinnych stron. Krzyżacy natychmiast nakazali przenieść się jemu wraz z rodziną i ludźmi na zachód, w okolice Górowa Iławeckiego.

PRUSCY “WYPĘDZENI”

        Kolejnym czynnikiem wyludniającym plemiona pruskie były ucieczki przed krzyżakami na sąsiednie ziemie polskie, ruskie lub litewskie. W Polsce poświadczają to nazwy pochodzenia pruskiego (miejscowe i osobowe), jak też rozbudowany i liczny herb Prus. Z bardziej znanych przykładów można podać Prusa Teodoryka, kasztelana bydgoskiego znanego z Kroniki Wielkopolskiej, czy wojewodę tczewskiego i gdańskiego Wajsyla i jego braci Glabunę i Sadyka oraz ich potomów m.in. Dziwana, czy Ramotę. W 1257 r. na Mazowsze zbiegli synowie Prusa Letaudy, których zwrot domagali się później krzyżacy u księcia mazowieckiego Siemomysła. Na Rusi badacze potwierdzają ślady archeologiczne i onomastyczne silnej grupy Bartów, jak też Skalowów osiadłych w trójkącie: Grodno, Lida i Słonim. W tej okolicy i na Litwie osiedlili się również Jaćwięgowie, obliczani na przynajmniej 5 tys. Przykładem takiej emigracji był dowódca ziemi Kymenow - Skurdo wraz ze swoim ludem. Można zaryzykować hipotezę, że migracja owa przyczyniła się w znaczący sposób do klęski Prusów w wojnie z zakonem krzyżackim. Po pierwsze dlatego, że zbiegały na ogół aktywne i zamożne jednostki, a więc najbardziej zdatne do walki. A po drugie ze względu na jej liczebność. Otóż kilka tysięcy zbiegów (a zapewne około 10 tysięcy) to populacja zbliżająca się zaludnieniu mniejszego plemienia pruskiego lub przynajmniej 1000-2000 wojów.

PRUSOWIE - PODDANI KRZYŻACCY I PRUS KSIĄŻĘCYCH

        Zdecydowana większość Prusów pozostała jednak na terytorium władztwa krzyżackiego. Tylko nieliczni Prusowie, przeważnie możni, odnaleźli się w nowej sytuacji i zrobili karierę, pozostali żyli skupieni we wsiach jako poddani zakonu krzyżackiego. Obciążani wysokimi czynszami, daninami i robociznami, pozostawali pod samowolnymi rządami Krzyżaków. Do XV w. sytuacja prawna i społeczna ludności pruskiej pozostawała znacznie upośledzona w stosunku do pozostałej nowo-przybyłej ludności niemieckiej, jak też polskiej i litewskiej.
        Przemiany wewnętrzne i osłabienie państwa krzyżackiego w XV w. (rozwój osadnictwa, zbiegostwo ze wsi pruskich) umożliwiły Prusom ubiegać się o poprawienie swojego pozycji prawnej. Najpierw wielki mistrz Konrad von Erlichshausen w 1441 r. potwierdził wdowom i córkom z dóbr na prawie pruskim należność jedynie połowy majątku ruchomego, reszta wraz z ziemią miała przechodzić w ręce krzyżackie. Potem jeszcze w tymże 1441 r. zgodził się przypadłe zakonowi dobra na prawie dziedzicznym (równoważnym z pruskim) w okręgu Elbląga i Dzierzgonia przekazywać córkom zmarłego, ale pod warunkiem wyjścia za mąż za prawego poddanego (Diener) Zakonu. Jednakże już za panowania wielkiego mistrza Henryka von Richtenberga w 1476 r. został wydany tzw. przywilej sambijski, który zezwalał w przypadku wolnych rycerzy („erbar lewthe”) na dziedziczenie w obu płciach. Wszystko to dotyczyło jedynie wolnych Prusów, zaś większość tej ludności pozostała w poddaństwie tj. bez prawa własności, a tym samym też bez prawa dziedziczenia (ograniczonego do majątku ruchomego). Obowiązki tej ludności były natomiast dosyć wygórowane - służba wojskowa, szarwark (pańszczyzna), daniny w naturaliach.
        Wiele o sytuacji Prusów w tym czasie mówią kolejne ustawy krajowe (tzw. Landesordnungen). W pierwszym rzędzie należy wspomnieć o nieco podejrzanym rozporządzeniu z 1310 r. z czasów wielkiego mistrza Zygfryda von Feuchtwangena. Wspomniano w nim o obowiązku dopilnowywania udziału Prusów we mszach świętych. Poza tym Niemcy mieli też pilnować, aby nie rozmawiali oni po prusku, natomiast mieli przyzwyczajać ich do języka niemieckiego (sami wystrzegając się częstego kontaktu w języku pruskim). Dalej - zgodnie z tym rozporządzeniem - zakazano Prusom nadawanie zwierzchniej władzy i dopuszczenie do jakiegokolwiek urzędu (zapewne jako sołtysów, wójtów, komorników, ławników) w niemieckich (tj. na prawie niemieckim - chełmińskim) miastach, przedmieściach, wsiach, dworach i karczmach. Nie zezwolono Prusom na wyszynk piwa, ale zezwolono na zajmowanie i zagospodarowywanie opuszczonych łanów (jak należy domyślać się w owych niemieckich osadach). Rozporządzenie to dotyczyło jednak wyłącznie poddanych, służby, czeladzi i robotników najemnych pochodzenia pruskiego a nie całości populacji Prusów. Z tego względu rozporządzenie takie wydaje się uzasadnione, tym bardziej, że widoczna była obawa przed sprutenizowaniem się osadników niemieckich, co dla tego okresu było zagrożeniem, jak najbardziej realnym.
        Natomiast kolejne zarządzenie dotyczące Prusów pochodziło dopiero z 1406 r. z czasów wielkiego mistrza Konrada von Jungingena. Dotyczyło ona zasiedlania puszczy, czyli południowo-wschodnich obszarów państwa krzyżackiego. Po pierwsze nakazano, że „kto chce zasiedlać wsie niemieckie, ten powinien z zasadźcą tak urządzić, aby on żadnego Prusa nie osadził na łanie niemieckim”. Następnie każdy dostojnik zakonny, który chciał nadać służbę pruską, ten miał w zamian wyznaczyć 10 łanów. Zakazano Niemcom w miastach, wsiach niemieckich i karczmach przyjmować do służby parobka pruskiego lub służącą, jeśliby jednak jakiś Prus tam się znajdował, to miał podlegać sądownictwu zakonu.
        Poza tym żaden pruski parobek i pruska służąca nie powinni bez wiedzy rodziców służyć u innych Prusów, rodzice mają wtedy prawo odebrania ich z powrotem, aczkolwiek za zgodą rodziców służba taka była dozwolona. Na koniec podkreślono, że żadnemu Prusowi oraz Prusaczce nie wolno w miastach i wsiach niemieckich służyć ani prowadzić wyszynku piwa. Zakazano więc osadzania Prusów we wsiach na prawie niemieckim (chełmińskim i magdeburskim), co więcej zabroniono też przyjmowanie Prusów do służby. Zakazy te miały powstrzymać odpływ ludności z pruskich wsi z ludnością poddaną, z której zakon czerpał spore dochody, z danin i robocizny, a nade wszystko z sądownictwa nad nią. Stąd ta dbałość o utrzymanie sądownictwa we wspomnianej ustawie, jak też później w poszczególnych przywilejach lokacyjnych np. Ełku (1425, 1440).
        Zarządzenie okazywało się nieskuteczne, co potwierdza też obecność Prusów w kolonizacji dawnych obszarów Sasinii i Galindii. W 1427 r. w ustawie krajowej ponownie kilka punktów poświęcono ludności pruskiej. Najpierw nakazywano wszystkim, którzy posiadali pruskich poddanych i czeladź, aby dopilnowywali ich udziału we mszach świętych. Następnie powtarzała zakaz przyjmowania Prusów i Prusaczek do służby w miastach, przedmieściach, wsiach niemieckich, karczmach i dodatkowo przy rybołówstwie oraz przy wyszynku piwa. Tych, którzy przyjęliby Prusów straszono karą pieniężną.
        Wreszcie zakazano sprzedaży Prusom niemieckiej dziedziny (Dewtsche erbe), tj. łanów i parcel na prawie niemieckim. W kolejnym punkcie powtórzono zakaz służby Prusów u Niemców bez zgody ich rodziców. W zasadzie więc powtórzono poprzednie zakazy, tym razem jedynie grożąc karami. Powtórzenie tych wszystkich zakazów wskazywać zdaje się więc na coś przeciwnego, a więc przyjmowanie Prusów do służby, a nawet sprzedaż im łanów i parcel na prawie niemieckim. Wszystkie punkty ustawy z 1427 r. zostały powtórzone za czasów następnego wielkiego mistrza Konrada von Erlichshausena w 1441 r. Zabrakło jedynie zakazu o sprzedaży Prusom łanów niemieckich.
        W tym samym roku (1441) wielki mistrz wydał rozporządzenie, w którym zobowiązywał wolnych Prusów w puszczy zgodnie z życzeniami prokuratorów lub komorników do użyczania im koni podczas polowania lub innych „niezwyczajnych spraw”. W tym samym rozporządzeniu poinformowano też, że Prusowie posiadający dobra na prawie chełmińskim dziedziczą je zgodnie z tym prawem, a więc zakon nie może ich przejąć. Ten ostatni punkt zdaje się wskazywać na dotychczas nieco inną praktykę oraz, że Prusowie mimo otrzymania takich praw jak inni osadnicy byli jednak traktowani odmiennie.
        W kolejnej ustawie z 1444 r. znowu powtórzono poprzednie rozporządzenie, z tymże dodano konkretne kary za ich nie wykonanie. I tak, gdyby ktoś przyjął Prusa do służby miał płacić pół grzywny. W 1452 r. raz jeszcze przytoczono wspomniane zakazy (bez opłat). Z kolei w ustawie krajowej z 1482 r. do zakazu przyjmowania na służbę dodano zakaz nauki rzemiosła przez Prusów (wymieniono tylko miasta i przedmieścia). Tutaj też potwierdzono możliwość sprzedaży gospodarstwa przez chłopa siedzącego na prawie chełmińskim za zgodą swojego pana i prawo wyjścia dokąd chciałby. W sprawie Prusów orzeczono, że należy trzymać się „starego zwyczaju”. Potwierdzono więc możliwość opuszczenia przez Prusów ich gospodarstw, choć było to uzależnione od woli ich aktualnych panów (zwykle samych krzyżaków). W następnej ustawie z 1503 r. przypomniano jedynie o prowadzeniu nauk chrystianizacyjnych wśród Prusów i Litwinów.
        W czasach Prus Książęcych o Prusach w ustawach wspominano już rzadziej. Szerzej zajęła się nimi dopiero ustawa z 1540 r. Wpierw potwierdzono, że Prusowie tylko za zgodą swoich panów mogą osiedlać się w miastach. Następnie zajęto się kwestią spadkobrania u pruskich wolnych i chłopów. Posiadacz roli na prawie chełmińskim (Kölmer) obejmujący ziemię na prawie pruskim np. w wyniku małżeństwa miał dalej kierować się prawem pruskim i odwrotnie Prus w dobrach chełmińskich przejmował zasady prawa chełmińskiego. We wsiach chłopskich na prawie pruskim dziedziczył syn, jeżeli było ich więcej, to pan wybierał jednego z nich i pozostawiał go na dziedzictwie ojca. Pozostali synowie nie mogli jednak bez zgody pana opuścić tych dóbr. W przypadku, gdy na dobrach pozostałyby tylko wdowa i córki, pan powinien jednej z nich wyznaczyć męża (ale bez przymusu), który przejmuje dziedzictwo. Natomiast majątek ruchomy, który nie był konieczny do gospodarowania dobrami ulegał podziałowi między wdowę, dzieci i innych krewnych zmarłego chłopa, również wtenczas, gdy majątek przejmował nowy właściciel (mąż wdowy lub córki). W razie braku w ogóle potomków o obsadę powinni zadbać krewni zmarłego, który dopuszczeni byli do przejęcia majątku ruchomego. U wolnych Prusów majątek przypadał synowi wyznaczonemu przez miejscową władzę, gdy byli jeszcze inni synowie to mieli być obsadzeni przez nią w innym miejscu. Gdyby zmarł bezpotomnie ów syn wyznaczony do przejęcia majątku to dobra przypadały na rzecz władcy (nie dzielono go między jego braci), natomiast majątek ruchomy był dzielony po połowie między władcę a najbliższych krewnych. Wobec braku synów dobra i majątek nieruchomy za zgodą władzy przejmowały wdowa i córki.
        W 1550 r. podczas obrad nad nową ustawą proponowano wnieść do tych ustaleń poprawki. Mianowicie, dobra po śmierci brata mogłyby być dziedziczone przez pozostałych braci i siostry. Zwolnienie Prusa od służebności (Freikauf) miałoby rozciągać się też na jego dziedziców. W sprawie dziedziczenia majątku ruchomego proponowano przenieść na dobra pruskie zasady prawa chełmińskiego (dziedziczyli synowie i córki). Braciom pruskich wolnych zapewniono by wolność w przesiedlaniu się. Zamierzenia te pozostały na razie w sferze projektów. Do uchwalenia nowej ordynacji doszło bowiem dopiero w 1577 r. W sprawie dziedziczenia dóbr na prawie pruskim nastąpiły zmiany. Nadal dobra obejmował syn wyznaczony przez miejscowe władze, ale pozostałym (w przypadku chłopów) zezwolono na naukę rzemiosła. Dziedzic majątku miał wyposażyć odpowiednio siostry oraz wdowę. Bracia (u wolnych) zaś mieli być przez władzę osadzeni na innym wolnym majątku, gdyby to było niemożliwe, bądź gdyby tego nie chcieli mogli negocjować z władzą swoje odejście (wykupić się). Gdy spadkobierca umierał i pozostawiał tylko córkę to władza wybierała jej męża za jej zgodą i ten zostawał nowym dziedzicem dóbr. Gdy nie było też córki, to dobra przejmował inny brat. Gdy natomiast wolny umierał bez męskiego potomka, to wdowa i córki mogły zostać za zgodą władzy na majątku lub go jej sprzedać. W razie gdy majątek zostałby sprzedany, to prawo odkupienia mają najbliżsi krewni, o ile władza nie chce go przekazać komuś innemu (jakiemuś wiernemu i posłusznemu zausznikowi). Majątek ruchomy po śmierci wolnego bez męskich potomków przypadał następnym krewnym.
        Prusowie mogli dostąpić statusu wolnego na prawie chełmińskim w razie służby pastorskiej, zapewniał to im książę Albrecht w swoim testamencie z 1541 r. Status ten miał być dziedziczny.
        Przegląd ten wykazuje, że sytuacja prawna ludności pruskiej była zróżnicowana, ale z pewnością upośledzona w stosunku do pozostałych grup etnicznych. Prusowie posiadali mało korzystne prawo dziedziczenia, korzystne natomiast z punktu widzenia władzy (przejmowanie dóbr i ruchomości). Nie pozwalano też im swobodnie sprzedawać swoich dóbr i nabywać nowych, a nawet udawać się do innych osad jako służba czy rzemieślnicy. Dopiero w drugiej połowie XV w. przestano Prusom zakazywać osiedlania się w we wsiach niemieckich. Wszystko to utrudniało Prusom udział w akcji kolonizacyjnej w puszczy. Niewielu z nich objęło też dobra wolnych, łany czynszowe we wsiach chełmińskich, czy karczmy (tutaj znane przypadki od drugiej połowy XV w.), większość siedziała zapewne jako służba, zagrodnicy i rzemieślnicy. Charakterystyczne, że Prusowie ci pozostawali pod bezpośrednim sądownictwem krzyżackim. Jedynie wyjątkowo zezwalano na to sądownictwo innym.

ZANIK PRUSÓW

        W XVI w. nastąpił dla potomków Prusów moment przełomowy. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat zatracili elementy wyróżniające ich spośród innych etniczności zamieszkujących Prusy. Cóż się stało? Jednym z determinantów owej asymilacji było coraz powszechniejsze przyswojenie wiary chrześcijańskiej. Sam chrzest nie wystarczał, aby wykorzenić dawne wierzenia i związane z nimi zwyczaje. Tym bardziej, że krzyżacy nie przywiązywali zbyt wielkiej wagi do akcji misyjnej. Ciężar chrystianizacji wzięły na siebie wpierw zakony, potem biskupstwa. Brak głębszego życia religijnego u Prusów wynikał też z bariery językowej. Brakowało księży ze znajomością tego języka. Ba, brakowało nawet tłumaczy (tzw. tolków), niekiedy więc uciekano się do pomocy dzieci, nawet przy spowiedzi! Jedynie w Lidzbarku Warmińskim kształcono kilkoro dzieci pruskich jako pomoc dla księży. W tej sytuacji nie dziwią wzmianki jeszcze z XV i XVI w. o odprawianiu różnych pogańskich obrzędów (o spotkaniach po lasach, pogrzebach według dawnego rytuału, składanych ofiarach czy zmywaniu chrztu).
        W zasadzie sytuację zmieniła reformacja. Położono wówczas znaczny nacisk na naukę religii, trzykrotnie przetłumaczono na język pruski katechizm (1545, 1561). Próbowano też zwiększyć grupę kapłanów obeznanych z tym językiem poprzez stypendia na uniwersytecie królewieckim, choć od razu pojawił się problem z chętnymi kandydatami. Troszczono się natomiast usilnie o tłumaczy i szkolnictwo parafialne, jednak już w języku niemieckim. Całość tych przedsięwzięć spowodowało dosyć skuteczne wykorzenienie dawnych pogańskich tradycji i zwyczajów. Pozostały oczywiście niektóre przeżytki pogańskie, ale one już nie stwarzały jakichś zasadniczych różnic z resztą ludności Prus.
        Jednym z ostatnich etapów zaniku pruskiej tożsamości było wymarcie ich języka. Jeszcze w połowie XVI w. tłumaczono na ten język katechizm, a książę Albrecht wyznaczył nawet stypendia dla Prusów i Jaćwięgów (Sudawów). Tenże sam książę skarżył się jednak, że w jego czasach nie było już prawie księży mówiących w języku pruskim. Potwierdza to wizytacja diecezji sambijskiej z 1569 r., a nieobecność tłumaczy (tolków) w niektórych parafiach, o których wiadomo, że byli tam wcześniej Prusowie, zdaje się świadczyć o mocno posuniętej już ich germanizacji. W drugiej połowie tego wieku nie wspomniano w ogóle o możliwości założenia szkoły partykularnej w języku pruskim a jedynie w niemieckim, polskim i litewskim. Z kolei w drugiej połowie XVII w. kronikarz Krzysztof Hartknoch wspomina zaledwie o starcach znających jakieś słowa w tym języku. Przytoczył też ciekawostkę sprzed dwudziestu laty (a więc z połowy XVII w.) o człowieku znającym język pruski, a nawet różne jego dialekty. Chwalić się tym miał przed ówczesnym lekarzem książęcym w Królewcu. Widzimy więc niesamowity regres tego języka w ciągu niespełna jednego stulecia.
        Dlaczego zanik języka dokonał się tak szybko? Skumulowało się na to wiele czynników. A więc dotychczasowe procesy asymilacyjne: ujednolicenie społecznego i prawnego położenia Prusów z resztą mieszkańców, wykorzenienie ich odrębnych zwyczajów oraz przede wszystkim coraz powszechniejszy dostęp do szkół parafialnych (w każdej parafii szkoła), uczących jednak po niemiecku.
        W ten oto sposób proces zaniku Prusów dokonywał się!
    

MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Początek Strony