STAROŻYTNY RÓD PRUSÓW
PRAWDA I PAMIĘĆ

STOWARZYSZENIE PRUS

APEL DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO
O PRZYWOŁANIE PRAWDZIWEJ HISTORII PRUSÓW, BĘDĄCEJ CZĘŚCIĄ ZAPOMNIANEJ HISTORII EUROPY.

    Europa, dzisiaj kiedy zakończyła drugie milenium, i już od paru lat jest w trzecim, nadal nie może uporać się, czy też zdobyć na refleksje ze spuścizny tych dwóch tysięcy lat, jakże okrutnych i barbarzyńskich, a wydawałoby się że tylko bestia mogłaby tego dokonać co zgotował w Europie człowiek człowiekowi.
    Statystyka tych czynów zapewne umożliwiałaby Europie odkrycie, że jest jedną z najbardziej barbarzyńskich części globu ziemskiego. Taka statystyka nie była prowadzona i naturalnie nie będzie, gdyż ukazałaby narody, które spowodowały największe nieszczęścia i mordy w historii Europy.
    Chciałoby się wierzyć, że Historia mogłaby sprostać temu zadaniu, ale jak, skoro nasz Kontynent a raczej Europejczycy, nie potrafią, czy też nie stać ich na to, żeby swoje dzieje poprawnie opisać. A wręcz odwrotnie każdy naród pisze ją na swój fałszywy sposób, jak mu wygodnie dla wykasowania i zatuszowania swoich zbrodni, jak i też obrony własnych wpływów i interesów.
    Eksterminacja Ludów i Narodów stała się dla Europy domeną poprzez stulecia, a sumę niezliczonych wojen i bandyckich mordów rekompensuje dzisiaj osiągnięciami cywilizacyjnymi, gospodarczymi, kultury i nauki, natomiast zupełnie uchodzi uwadze i pamięci sprawa ludzkich istnień w tym piekielnym kotle - Europie, stworzonym przez człowieka dla człowieka. Czy Leonardo da Vinci czy też Mikołaj Kopernik potrzebowali ludzkiej eksterminacji i ludzkich cierpień żeby dokonywać swoich odkryć?
    Pytam - jakim prawem barbarzyństwo stało się atutem Europy, o którym nie chce pamiętać, a naród który dokonał biologicznego wyniszczenia drugiego narodu, bez skrępowania i skrupułów z bezczelnością bez granic przejmuje jego tożsamość, udając ciągłość istnienia wymordowanego narodu, a w dwudziestym pierwszym wieku spadkobiercy okrucieństwa wzniecają powiernictwo prusackie.
    Ofiary czyli Lud PRUSÓW nie ma już nic do powiedzenia i to już od ponad siedmiuset lat, ponieważ Lud ten złożony został w ofierze na ołtarzu rzekomego „chrześcijaństwa“ przez Teutonów, uzurpatorów chrześcijaństwa.
    Dzisiaj ich potomkowie sieją ziarno rewizjonizmu, podboju, gwałtu, zbrodni i nienawiści. Gwoli przypomnienia niedawnej historii, ta praktyka przypomniała się im w dwudziestym wieku, stosunkowo niedawno. Oszczędzę faktów i nie będę się nimi posługiwał.
    Prusowie, lud bałtyjski przybyły na swoje tereny tysiąc lat przed Chrystusem, a /jak niektórzy historycy twierdzą dużo wcześniej/, żyli na terenach Warmii i Mazur, rejonu Kaliningradzkiego, Białorusi. W tej części Europy byli najstarszymi Europejczykami. Starożytnym Grekom i Rzymianom już od pierwszego wieku naszej ery, Prusowie byli dobrze znani, poprzez handel bursztynem. Do dzisiaj niejednokrotnie wspominane są ich szlaki bursztynowe. Europa nie była im obca.
    Charakterystyką Prusów było umiłowanie swoich domen, swobód i wolności. Cechowała ich gościnność, uczynność i niesienie pomocy zabłąkanym na Bałtyku podróżnikom. To się jednak nieco zmieniło gdzieś od X wieku naszej ery, kiedy późniejsi przybysze - Słowianie zaczęli stykać się na wspólnym pograniczu. Od prostych pogranicznych utarczek, pod koniec XII wieku pogranicze stanęło w ogniu. Głównym powodem tych utarczek nie były jednak waśnie przygraniczne, ale chęć Książąt Polskich podporządkowania sobie Ludu Pruskiego. Liczne wyprawy Książąt Polskich nie doprowadziły do ich podboju i Prusowie nadal cieszyli się swoją swobodą życia i wolnością .
Próby Książąt Polskich podporządkowania sobie Prusów poprzez Chrystianizację, również się nie powiodły, gdyż zaczęły się od miecza, a tym Prusowie potrafili się posługiwać, i nie pozwolili narzucić sobie obcego zwierzchnictwa.
    Niestety było to iluzoryczne, nie mogli spodziewać się, czy też przewidzieć, jaki współ Europejczycy zgotują im los .
    Bezrobotny chrześcijański zakon, dodać należy teutoński, czyli germański, został sprowadzony na pogranicze Prusów w celu wyzwolenia ich z pogaństwa i zapoznania z Wiarą Chrystusową, a w wyniku tych nauk Prusowie mieli stać się następnym chrześcijańskim Ludem w Europie. Nawet ówczesny Papież nie przewidział, jak niskimi instynktami kierowali się germańscy rycerze, zwani też Krzyżakami. Jednak krzyży na mogiłach mordowanych przez nich Prusów nie stawiali. Krzyżacy siali śmierć i pożogę na niewinnej ziemi Prusów.
    Krzyżakom, germańskim „rycerzom”, nie chodziło o szerzenie chrześcijaństwa, a wyłącznie o podbój Prusów i zawłaszczenie ich ziem. Lud pruski wraz ze swoimi przywódcami bardzo mężnie walczył w obronie swoich domen, swobód i wolności. Trwało to ponad pięćdziesiąt lat i miało miejsce w XIII stuleciu.
    W szranki Zakonu Krzyżackiego, Teutonom udawało się wciągnąć rycerstwo innych narodowości - Frankonów, Angielskich Noblów czy też Niderlandczyków. Wielu z nich szybko zorientowało się, że zamierzeniem Germanów nie jest propagowanie chrześcijaństwa. W zderzeniu się z ich barbarzyństwem, w ludzkim odruchu i wbrew zasadom kodeksu rycerskiego, opuszczali hufce Krzyżackie.
    Krzyżacka taktyka podboju Prusów składała się z różnych elementów walki. Po wygranej bitwie, mordowano wszystkich, a wiodące Rody przesiedlano w odległe tereny, w celu utraty kontaktów z ludnością, która miała do nich zaufanie, i które mogły by poprowadzić wolnych do niedawna Prusów do odzyskania dawnych swobód i wolności. Pozostałą ludność zapędzano do niewolniczej pracy przy wznoszeniu zamków obronnych, które zazwyczaj budowano na dystans widoczności sygnałów dymnych.
    W Europie nie ma drugiego takiego miejsca, gdzie na tak stosunkowo niewielkim terytorium na jakim bytowali Prusowie, pobudowano by tak wielką ilość zamków. Na ludność nakładano olbrzymie haracze, które po uiszczeniu nie pozwalały na godne życie. Ludność zaczęła ratować się ucieczkami, ale i te zostały szybko ukrócone poprzez karanie nie tylko uciekinierów, ale także tych którzy ich przechowywali. Nagminnie dokonywano gwałtów na kobietach.
    Pomimo pacyfikacji i bezlitosnego ciemiężenia pozostałych, ocalałych przy życiu Prusów organizowali oni powstania, a niektóre z nich nawet na dziesięć lat. Niestety rezerwy germańskie były zbyt potężne, by Prusowie mogli je pokonać. W związku z narastającym oporem Prusów, germańscy rycerze zastosowali najbardziej bestialskie, jak na owe czasy, ze znanych metod. Palono domostwa z całym dobytkiem. Czy można nazwać szerzeniem chrześcijaństwa wśród Prusów mordowanie dzieci i mężczyzn? Przy życiu zostawały tylko kobiety i starcy. Chodziło o biologiczną eksterminację.
    Nie można w tym miejscu nie nawiązać do analogii drugiej wojny światowej: obozy zagłady, egzekucje profesorów, urzędników państwowych, ludzi kultury, sportowców, pacyfikacje np. Zamojszczyzny, karanie Polaków wyrokiem śmierci za ratowanie życia Żydom. Tego wszystkiego doświadczyliśmy w dwudziestym stuleciu, a przecież Prusów eksterminowano siedem wieków wcześniej.
    Czy nic nie wskazuje na to, że praktyka rycerzy czarnego krzyża nie poszła w las? Po wyjątkowo krwawym podboju, który kosztował Prusów około 50% ich stanu liczebnego, pozostała przy życiu ludność pruska w bardzo dużym procencie ratowała się ucieczką. Najwięcej z nich uciekło do Polski, mniejsza część na Litwę i Ruś. Pozostali Prusowie - ci, którzy byli przywiązani do swoich dziedzin, ale już tylko jako niewolnicy - bez prawa przemieszczania się, stanowili wyłącznie siłę roboczą. Na przestrzeni dalszych wieków, Prusów ograniczono do marginesu społecznego. W tym samym czasie, intensywnie prowadzona była germańska kolonizacja ziem Prusów.
    Na potwierdzenie powyższego tekstu poniżej podaję fakty z annałów - kronik historycznych, które są porażającym materiałem. W materiałach tych nie ma syntezy, kim byli germańscy rycerze Krzyżacy, posługujący się fałszem i skrytobójczym mordem, to pozostawiono dla refleksji.
    Nie wolno natomiast nie zauważać i pominąć dzisiejszego rozwijającego się rewizjonizmu prusackiego powiernictwa, a ci którzy tego nie dostrzegają, muszą się głębiej nad tym zastanowić.

Podbój krzyżacki

    Zakon krzyżacki podboju plemion pruskich dokonał w latach 1230-12831. Opisy działań wojennych u kronikarzy pełne są drastycznych scen: lejącej się krwi, wieszania i spaleń żywcem2. Zdarzały się, że „wycinano” całe wsie3. Historycy oceniają, że ogólny spadek ludności w wyniku spustoszeń wojennych (i migracji) wynosił w zależności od plemienia 20-50 % w stosunku do stanu wyjściowego4. W sumie na ok. 170 tys. Prusów przed podbojem5 szacuje się, że pod koniec XIII w. żyło ich w Prusach ok. 90 tys.6
    Oto konkretne przykłady dalekich od rycerskiej chwały działań strony krzyżackiej.


OKRUTNE MORDY, GRABIEŻE I ZNISZCZENIA

    1) Podczas podboju ziemi chełmińskiej w ręce krzyżackie dostał się pruski wódz Pipin, którego mimo jego szlachetnego urodzenia potraktowano szczególnie okrutnie. Przywiązano do końskiego ogona i powleczono do Torunia, gdzie powieszono go na drzewie. Wcześniej jednak okrutnie go torturowano: wydarto mu wnętrzności i przybito je do drzewa, potem nakazano mu biegać dookoła niego tak długo, aż padł7. Warto dodać, że gród Pipina został doszczętnie zburzony, a jego załoga wymordowana, podobnie jak gród jego wuja - Rogów8.
    2) Pomezańska ziemia Rezja była wielokrotnie najeżdżana. Oddziały krzyżackie i wspierające je wojska z Niemiec niszczyli ją „grabieżą, ogniem i wielkim rozlewem krwi”, jak szczerze opisał to krzyżacki kronikarz9.
    3) Podobnie czynili to krzyżacy podczas podboju Warmów w okolicy późniejszej Bałgi: „najechali na pobliskie wsie, niszcząc je ogniem i grabieżą”10. Sam zamek w Bałdze zdobyli „biorąc część ludzi w niewolę, innych wycinając w pień”11.
    4) Wkrótce potem krzyżacy zdobyli inny gród pruski Partegal, który „spalili na popiół; całą załogę zaś pojmali i w pień wycieli”12.
    5) W czasie pierwszego powstania Prusów (1242-1249) wojska zakonne zdobyły gród w Starym Dzierzgoniu, z którego „wszystkich mieszkańców pojmali i wymordowali”, a więc bezbronnych już jeńców, kobiety i dzieci13.
    6) W starciu pod Dzierzgoniem krzyżacy pozabijali wszystkich Prusów, a ponadto ich „wozy i zaprzęgi [z żywnością i bronią] zaciągnęli do swojego zamku”14.
    7) Od około 1253 r. w zasięgu podboju krzyżackiego znalazło się najbogatsze plemię pruskie - Sambów. Wpierw zniszczono okolice późniejszego zamku Lochstädt, które spalono ogniem „zabijając i biorąc w niewolę wielu ludzi”15.
    8) Podczas wyprawy w 1254 r. na Sambię króla czeskiego Przemysława Ottokara, wspierającego Zakon, niejaki Gedune poszedł na ugodę z najeźdźcami w zamian za co uzyskał znak, który miał ocalić jego osadę. Gedune jednak spóźnił się z powrotem i „zastał majątek swój i posiadłości swoich krewnych spalone, zaś jego służba, krewni i brat zwany Ringelem oraz wszyscy złączeni z nim więzami krwi zostali wymordowani”16.
    9) W czasie tej samej wyprawy Przemysław wraz z krzyżakami „spalił wszystko, co mógł strawić ogień, wziął w niewolę i zabił wielu ludzi”. Następnie zaś „takiej rzezi dokonano na narodzie Sambów, że starszyzna dawała królowi zakładników [...], aby nie zgładził całego ludu”17.
    10) Kolejnym celem podboju krzyżackiego była ziemi Wohnsdorf, którą bronił gród Kapostete. Został on obrócony w perzynę, a okolicę zniszczono „grabieżą i ogniem”, ludzi pochwycono i zabito18. Podobnie stało się z grodem i terytorium zwanym Ochtolite19.
    11) Wkrótce potem komtur z Królewca najechał Natangię i „spustoszył ją grabieżą i ogniem”. Dowódcę pruskiego Goduke zabito „wraz z dwoma synami i wieloma innymi, a jego żonę i całą służbę z kobietami i dziećmi, i innymi łupami” uprowadzono20.
    12) Brat krzyżacki Wolrad, wójt Natangii, zaprosił do siebie wielu możnych Prusów z okolicy grodu Lemptenburg nad Zalewem Wiślanym „i kiedy ci upili się [...] wyszedł, zamknął drzwi i wspomnianą szlachtę i zamek spalił na popiół”21.
    13) Dzielny Samb o imieniu Nalub długo nie poddawał się krzyżakom. W końcu jednak zmusili go do ucieczki oraz „wybili całą służbę należącą do jego domu i zniszczyli cały majątek”22.
    14) W latach 1260-1274 trwało największe powstanie Prusów, po początkowych ich sukcesach ostatecznie zwycięstwo odniósł zakon krzyżacki. Szczególnie ciężkie walki miały miejsce na Sambii, gdzie część ludności zmuszono do ucieczki, część schwytano w niewolę, a część wybito23. I w ten sposób, jak chwalił się krzyżacki kronikarz: „całe [...] wojsko Sambów mieczem unicestwili oraz pojmali kobiety i dzieci. Domy [...] i przyległości spalili na popiół”24.
    15) Na Sambii najdłużej opierał się okręg zwany Rinow. Uległ, kiedy Krzyżacy „zabili wszystkich mężczyzn, uprowadzili kobiety i dzieci z całym ich majątkiem”25.
    16) W czasie powstania Prusowie wielokrotnie próbowali zdobyć ważny gród w Bartoszycach. Jednym z bardziej przerażających epizodów tych walk był moment, kiedy krzyżacy „na szubienicy wzniesionej przed bramą zamkową powiesili 30 zakładników pruskich, których trzymali jako jeńców”26.
    17) W drugiej połowie lat 60. zniszczona została „ogniem i grabieżą” ziemia Solidow w Natangii, i jak pochwalił się Piotr z Dusburga zabito i wzięto w niewolę „bardzo wielu ludzi”27.
    18) W czasie powstania Natangia była niszczona wielokrotnie m.in. przez Teodoryka, margrabiego miśnieńskiego, który „przez trzy dni i noce [...] przemierzał Natangię, pustosząc ją ogniem i grabieżą”28.
    19) Wódz Natangów, słynny Henryk Monte, gdy został przez braci zakonnych pochwycony zginął w nie zasługujący dla dzielnego rycerza sposób: „powiesili go na drzewie. A gdy ten wisiał, przebili go jeszcze mieczem”29.
    20) W podobny sposób - przez powieszenie - zginął Glappo, przywódca Warmów30.
    21) Równie wielkie zniszczenia w czasie powstania poniosła Pogezania, oto pewnego razu wojska zakonne wtargnęły do niej „pustosząc ją od krańca do krańca grabieżą i ogniem. Mężczyzn zabili, a kobiety i dzieci uprowadzili w niewolę”. Zdobyli jeden z ważniejszych grodów w Lidzbarku „a wszystkich ludzi pojmali i [następnie] wymordowali”31.
    22) Kolejną ziemią zniszczoną „grabieżą i ogniem” przez zakon krzyżacki była Lethowis w Nadrowii. Po jej zdobyciu „zabili lub wzięli do niewoli wielu ludzi, a [...] zamki wraz z ich przedzamczami, podkładając pod nie ogień, spalili. Zdobyli tak wielkie łupy w postaci koni, bydła i innych rzeczy, że z trudem mogli go ze sobą unieść”32.
    23) Podobnie uczynili krzyżacy w następnym okręgu Nadrowii - Kathow, gdzie zdobyli gród Otholichia: „następnie wymordowali mężczyzn, wzięli do niewoli kobiety i dzieci, a sam zamek do szczętu spalili”33.
    24) Dokładnie taki sam los spotkał mieszkańców nadrowskiego grodu Kaminiswika34.
    25) Po pokonaniu Nadrowii przyszła kolej na Skalowię. Podobnie jak w poprzednich przypadkach tutejszych mężczyzn wycięto, kobiety i dzieci na ogół uprowadzono w niewolę (czasami również wymordowywano, jak wynika to ze sformułowania „część [mieszkańców krzyżacy] wzięli do niewoli, pozostałych zaś wymordowali”35), dobytek zrabowano, grody i osady spalono (np. Ragnetę, Ramige i Labiau)36.
    26) Podbici Prusowie próbowali jeszcze poderwać się do walki o wolność. Jednym z ostatnich zrywów było powstanie Pogezanów w 1277 r. Ponownie zwycięzcy okazali się krzyżacy, którzy „najechali ziemię Pogezanii, wymordowali niezliczoną ilość mężczyzn, spustoszyli ziemię ogniem i grabieżą, porwali kobiety i dzieci, które uprowadzili ze sobą”37.
    27) Ostatnim etapem krwawego podboju Prusów było pokonanie Jaćwięgów. Wpierw krzyżacy najechali ziemię Kimenow”: „wielu [Jaćwięgów] zabili, [...] uprowadzili ze sobą tysiąc ludzi, których wzięli do niewoli”38.
    28) Następnie zniszczony został okręg Meruniska, w którym zabito ośmiuset „panów cieszących się dużym mirem”, sześciuset „ludzi obojga płci” wzięto do niewoli, pozostałych mieszkańców wybito, a cały okręg zniszczono ogniem i ograbiono39. Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do Nadrowii i Skalowii niekiedy oszczędzano mężczyzn. Tym razem przezornym krzyżakom chodziło o zachowanie potrzebnej siły roboczej.
    29) W podboju Jaćwieży wspomagały krzyżaków ochotnicze oddziały rycerzy-rozbójników, którzy dokonywali grabieżczych napadów i tak np. niejaki Marcin z Golina najechał pewna wioskę jaćwieską „a jej mieszkańców wyłapał i pozabijał” (wszystkich, a więc kobiety i dzieci)40, wziął tylko łupy41. Innym jednak razem napadł wioskę „zabił dziesięciu mężczyzn w kąpieli [...], uprowadził ze sobą konie, bydło i inne zdobycze razem z kobietami i dziećmi”42.
    30) Wkrótce krzyżacy zniszczyli „ogniem i grabieżą” kolejne ziemie jaćwieskie - Pokimę43, Krasimę44, Silię45, Kirsnowię46 i inne47; wszędzie dokonując mordów, rabując i biorąc mieszkańców w niewolę.
    31) Podbój Prus zakończył się w 1283 r. Jeszcze przynajmniej dwukrotnie Prusowie próbowali jednak chwytać za broń organizując powstania. Oba zakończyły się klęską powstańców, a oni sami „znaleźli śmierć wśród różnego rodzaju tortur”48.

KRWAWE BITWY I POGROMY

    1) Podczas podboju Pomezanii doszło do wielkiej bitwy nad rzeką Dzierzgonią (ok. 1235 r.), w wyniku której jak pisze kronikarz krzyżacki „doszło do wielkiego przelewu krwi ludu pruskiego, gdyż padło owego dnia ponad 5000 zabitych”49. Choć liczby podawane przez średniowiecznych kronikarzy zawsze są przesadne, to nie zmienia faktu, że nie oszczędzano pokonanych Prusów.
    2) W bitwie koło warmińskiej Bałgi wojska krzyżowców pozabijali Prusów „aż do całkowitej zagłady, tak iż nawet jeden spośród nich nie ocalał, który mógłby wiadomość o tym zdarzeniu zanieść ich następcom”50.
    3) W 1263 r. krwawej bitwie pod Bartoszycami zginęło około 1300 Prusów („mało kto uniknął śmierci”)51.
    4) W kolejnej bitwie koło Dzierzgonia, tym razem w czasie drugiego powstania Prusów, krzyżacy „zabili ich [tj. Prusów] tak wielu, że nigdy jeszcze tak niewielu ludzi nie zabiło jednego dnia tak wielu mężów”52.
    5) W bitwie pod Bezledami, już pod koniec powstania, wojska zakonne zabiły ponad dwa tysiące Jaćwięgów53.


Przymusowe wysiedlenia

    Obok zniszczeń i strat wojennych wyludnienie Prusów spowodowane zostało przymusowymi przesiedleniami niektórych plemion na inne obszary pruskie. Najbardziej na tym ucierpiały plemiona Jaćwięgów, Nadrowów oraz Skalowów, a więc wszystkie położone na pograniczu z Litwą, o tym doskonale świadczą wspomniane wyżej przykłady z czasów podboju Prus. Było to świadome dążenie nowych władców tych ziem do stworzenia naturalnego bezludnego pasa obronnego54. I tak jaćwieski nobil Cantegerde wraz z 1600 pobratymcami został osadzony na Sambii55; zaś inny nobil Russigenus przybył wraz z rodziną do Bałgi56. Na południu z kolei zadbano o podobny bezludny obszar na terytorium Galindii i Sasinii, wtenczas też ostatecznie powstała znana już z kroniki Piotra z Dusburga pustka, późniejsza „Grosse Wildnis”.
    Nie były to wcale drobne przesiedlenia, skoro np. osadzeni na Sambii Jaćwięgowie do XVI w. stanowili wyraźnie odróżniającą się enklawę, zwaną „Sudauischer Winkel” („Jaćwieski Zakątek”)57. Z innych przesiedleń odnotować można Bartów w Pogezanii, próbujących nawet wywołać powstanie w roku 128658. O Galindach siedzących na Warmii wiemy z kroniki Plastwicha59, o nich też świadczą nazwy miejscowe na Sambii, w Pogezanii i Natangii60.
    O tym, że krzyżacy dużą wagę przywiązywali do wyludnienia obszaru pogranicznego wskazuje przypadek dzielnego wodza Jaćwięgów - Skomanda Młodszego. Ten bowiem nie mogąc przeciwstawić się nawale krzyżackiej emigrował ze swoimi ludźmi na Ruś. Tam jednak nie znalazł się chyba w zbyt korzystnej sytuacji i szybko powrócił do rodzinnych stron. Krzyżacy natychmiast nakazali przenieść się jemu wraz z rodziną i ludźmi na zachód, w okolice Górowa Iławeckiego61.



Pruscy „wypędzeni”

    Kolejnym czynnikiem wyludniającym plemiona pruskie były ucieczki przed krzyżakami na sąsiednie ziemie polskie, ruskie lub litewskie. W Polsce poświadczają to nazwy pochodzenia pruskiego (miejscowe i osobowe), jak też rozbudowany i liczny herb Prus62. Z bardziej znanych przykładów można podać Prusa Teodoryka, kasztelana bydgoskiego znanego z Kroniki Wielkopolskiej63, czy wojewodę tczewskiego i gdańskiego Wajsyla i jego braci Glabunę i Sadyka oraz ich potomów m.in. Dziwana, czy Ramotę64. W 1257 r. na Mazowsze zbiegli synowie Prusa Letaudy, których zwrot domagali się później krzyżacy u księcia mazowieckiego Siemomysła65. Na Rusi badacze potwierdzają ślady archeologiczne i onomastyczne silnej grupy Bartów, jak też
Skalowów osiadłych w trójkącie: Grodno, Lida i Słonim66. W tej okolicy i na Litwie osiedlili się również Jaćwięgowie, obliczani na przynajmniej 5 tys.67 Przykładem takiej emigracji był dowódca ziemi Kymenow - Skurdo wraz ze swoim ludem68. Można zaryzykować hipotezę, że migracja owa przyczyniła się w znaczący sposób do klęski Prusów w wojnie z zakonem krzyżackim. Po pierwsze dlatego, że zbiegały na ogół aktywne i zamożne jednostki, a więc najbardziej zdatne do walki. A po drugie ze względu na jej liczebność. Otóż kilka tysięcy zbiegów (a zapewne około 10 tysięcy) to populacja zbliżająca się zaludnieniu mniejszego plemienia pruskiego lub przynajmniej 1000-2000 wojów69.

Prusowie - poddani krzyżaccy i Prus Książęcych

    Zdecydowana większość Prusów pozostała jednak na terytorium władztwa krzyżackiego. Tylko nieliczni Prusowie, przeważnie możni, odnaleźli się w nowej sytuacji i zrobili karierę, pozostali żyli skupieni we wsiach jako poddani zakonu krzyżackiego. Obciążani wysokimi czynszami, daninami i robociznami, pozostawali pod samowolnymi rządami Krzyżaków70. Do XV w. sytuacja prawna i społeczna ludności pruskiej pozostawała znacznie upośledzona w stosunku do pozostałej nowo-przybyłej ludności niemieckiej, jak też polskiej i litewskiej.
    Przemiany wewnętrzne i osłabienie państwa krzyżackiego w XV w. (rozwój osadnictwa, zbiegostwo ze wsi pruskich) umożliwiły Prusom ubiegać się o poprawienie swojego pozycji prawnej. Najpierw wielki mistrz Konrad von Erlichshausen w 1441 r. potwierdził wdowom i córkom z dóbr na prawie pruskim należność jedynie połowy majątku ruchomego, reszta wraz z ziemią miała przechodzić w ręce krzyżackie71. Potem jeszcze w tymże 1441 r. zgodził się przypadłe zakonowi dobra na prawie dziedzicznym (równoważnym z pruskim) w okręgu Elbląga i Dzierzgonia przekazywać córkom zmarłego, ale pod warunkiem wyjścia za mąż za prawego poddanego (Diener) Zakonu72. Jednakże już za panowania wielkiego mistrza Henryka von Richtenberga w 1476 r. został wydany tzw. przywilej sambijski, który zezwalał w przypadku wolnych rycerzy („erbar lewthe”) na dziedziczenie w obu płciach73. Wszystko to dotyczyło jedynie wolnych Prusów, zaś większość tej ludności pozostała w poddaństwie tj. bez prawa własności, a tym samym też bez prawa dziedziczenia (ograniczonego do majątku ruchomego). Obowiązki tej ludności były natomiast dosyć wygórowane - służba wojskowa, szarwark (pańszczyzna), daniny w naturaliach74.
    Wiele o sytuacji Prusów w tym czasie mówią kolejne ustawy krajowe (tzw. Landesordnungen). W pierwszym rzędzie należy wspomnieć o nieco podejrzanym rozporządzeniu z 1310 r. z czasów wielkiego mistrza Zygfryda von Feuchtwangena. Wspomniano w nim o obowiązku dopilnowywania udziału Prusów we mszach świętych. Poza tym Niemcy mieli też pilnować, aby nie rozmawiali oni po prusku, natomiast mieli przyzwyczajać ich do języka niemieckiego (sami wystrzegając się częstego kontaktu w języku pruskim). Dalej - zgodnie z tym rozporządzeniem - zakazano Prusom nadawanie zwierzchniej władzy i dopuszczenie do jakiegokolwiek urzędu (zapewne jako sołtysów, wójtów, komorników, ławników) w niemieckich (tj. na prawie niemieckim - chełmińskim) miastach, przedmieściach, wsiach, dworach i karczmach. Nie zezwolono Prusom na wyszynk piwa, ale zezwolono na zajmowanie i zagospodarowywanie opuszczonych łanów (jak należy domyślać się w owych niemieckich osadach)75. Rozporządzenie to dotyczyło jednak wyłącznie poddanych, służby, czeladzi i robotników najemnych pochodzenia pruskiego a nie całości populacji Prusów. Z tego względu rozporządzenie takie wydaje się uzasadnione, tym bardziej, że widoczna była obawa przed sprutenizowaniem się osadników niemieckich, co dla tego okresu było zagrożeniem, jak najbardziej realnym.
    Natomiast kolejne zarządzenie dotyczące Prusów pochodziło dopiero z 1406 r. z czasów wielkiego mistrza Konrada von Jungingena. Dotyczyło ona zasiedlania puszczy, czyli południowo-wschodnich obszarów państwa krzyżackiego. Po pierwsze nakazano, że „kto chce zasiedlać wsie niemieckie, ten powinien z zasadźcą tak urządzić, aby on żadnego Prusa nie osadził na łanie niemieckim”. Następnie każdy dostojnik zakonny, który chciał nadać służbę pruską, ten miał w zamian wyznaczyć 10 łanów. Zakazano Niemcom w miastach, wsiach niemieckich i karczmach przyjmować do służby parobka pruskiego lub służącą, jeśliby jednak jakiś Prus tam się znajdował, to miał podlegać sądownictwu zakonu.
    Poza tym żaden pruski parobek i pruska służąca nie powinni bez wiedzy rodziców służyć u innych Prusów, rodzice mają wtedy prawo odebrania ich z powrotem, aczkolwiek za zgodą rodziców służba taka była dozwolona. Na koniec podkreślono, że żadnemu Prusowi oraz Prusaczce nie wolno w miastach i wsiach niemieckich służyć ani prowadzić wyszynku piwa76. Zakazano więc osadzania Prusów we wsiach na prawie niemieckim (chełmińskim i magdeburskim), co więcej zabroniono też przyjmowanie Prusów do służby. Zakazy te miały powstrzymać odpływ ludności z pruskich wsi z ludnością poddaną, z której zakon czerpał spore dochody, z danin i robocizny, a nade wszystko z sądownictwa nad nią77. Stąd ta dbałość o utrzymanie sądownictwa we wspomnianej ustawie, jak też później w poszczególnych przywilejach lokacyjnych np. Ełku (1425, 1440).
    Zarządzenie okazywało się nieskuteczne, co potwierdza też obecność Prusów w kolonizacji dawnych obszarów Sasinii i Galindii. W 1427 r. w ustawie krajowej ponownie kilka punktów poświęcono ludności pruskiej. Najpierw nakazywano wszystkim, którzy posiadali pruskich poddanych i czeladź, aby dopilnowywali ich udziału we mszach świętych. Następnie powtarzała zakaz przyjmowania Prusów i Prusaczek do służby w miastach, przedmieściach, wsiach niemieckich, karczmach i dodatkowo przy rybołówstwie oraz przy wyszynku piwa. Tych, którzy przyjęliby Prusów straszono karą pieniężną.
    Wreszcie zakazano sprzedaży Prusom niemieckiej dziedziny (Dewtsche erbe), tj. łanów i parcel na prawie niemieckim. W kolejnym punkcie powtórzono zakaz służby Prusów u Niemców bez zgody ich rodziców78. W zasadzie więc powtórzono poprzednie zakazy, tym razem jedynie grożąc karami. Powtórzenie tych wszystkich zakazów wskazywać zdaje się więc na coś przeciwnego, a więc przyjmowanie Prusów do służby, a nawet sprzedaż im łanów i parcel na prawie niemieckim. Wszystkie punkty ustawy z 1427 r. zostały powtórzone za czasów następnego wielkiego mistrza Konrada von Erlichshausena w 1441 r.79 Zabrakło jedynie zakazu o sprzedaży Prusom łanów niemieckich.
    W tym samym roku (1441) wielki mistrz wydał rozporządzenie, w którym zobowiązywał wolnych Prusów w puszczy zgodnie z życzeniami prokuratorów lub komorników do użyczania im koni podczas polowania lub innych „niezwyczajnych spraw”. W tym samym rozporządzeniu poinformowano też, że Prusowie posiadający dobra na prawie chełmińskim dziedziczą je zgodnie z tym prawem, a więc zakon nie może ich przejąć80. Ten ostatni punkt zdaje się wskazywać na dotychczas nieco inną praktykę oraz, że Prusowie mimo otrzymania takich praw jak inni osadnicy byli jednak traktowani odmiennie.
    W kolejnej ustawie z 1444 r. znowu powtórzono poprzednie rozporządzenie, z tymże dodano konkretne kary za ich nie wykonanie. I tak, gdyby ktoś przyjął Prusa do służby miał płacić pół grzywny81. W 1452 r. raz jeszcze przytoczono wspomniane zakazy (bez opłat)82. Z kolei w ustawie krajowej z 1482 r. do zakazu przyjmowania na służbę dodano zakaz nauki rzemiosła przez Prusów (wymieniono tylko miasta i przedmieścia)83. Tutaj też potwierdzono możliwość sprzedaży gospodarstwa przez chłopa siedzącego na prawie chełmińskim za zgodą swojego pana i prawo wyjścia dokąd chciałby. W sprawie Prusów orzeczono, że należy trzymać się „starego zwyczaju”84. Potwierdzono więc możliwość opuszczenia przez Prusów ich gospodarstw, choć było to uzależnione od woli ich aktualnych panów (zwykle samych krzyżaków). W następnej ustawie z 1503 r. przypomniano jedynie o prowadzeniu nauk chrystianizacyjnych wśród Prusów i Litwinów85.
    W czasach Prus Książęcych o Prusach w ustawach wspominano już rzadziej. Szerzej zajęła się nimi dopiero ustawa z 1540 r. Wpierw potwierdzono, że Prusowie tylko za zgodą swoich panów mogą osiedlać się w miastach. Następnie zajęto się kwestią spadkobrania u pruskich wolnych i chłopów. Posiadacz roli na prawie chełmińskim (Kölmer) obejmujący ziemię na prawie pruskim np. w wyniku małżeństwa miał dalej kierować się prawem pruskim i odwrotnie Prus w dobrach chełmińskich przejmował zasady prawa chełmińskiego. We wsiach chłopskich na prawie pruskim dziedziczył syn, jeżeli było ich więcej, to pan wybierał jednego z nich i pozostawiał go na dziedzictwie ojca. Pozostali synowie nie mogli jednak bez zgody pana opuścić tych dóbr. W przypadku, gdy na dobrach pozostałyby tylko wdowa i córki, pan powinien jednej z nich wyznaczyć męża (ale bez przymusu), który przejmuje dziedzictwo. Natomiast majątek ruchomy, który nie był konieczny do gospodarowania dobrami ulegał podziałowi między wdowę, dzieci i innych krewnych zmarłego chłopa, również wtenczas, gdy majątek przejmował nowy właściciel (mąż wdowy lub córki). W razie braku w ogóle potomków o obsadę powinni zadbać krewni zmarłego, który dopuszczeni byli do przejęcia majątku ruchomego86. U wolnych Prusów majątek przypadał synowi wyznaczonemu przez miejscową władzę, gdy byli jeszcze inni synowie to mieli być obsadzeni przez nią w innym miejscu. Gdyby zmarł bezpotomnie ów syn wyznaczony do przejęcia majątku to dobra przypadały na rzecz władcy (nie dzielono go między jego braci), natomiast majątek ruchomy był dzielony po połowie między władcę a najbliższych krewnych. Wobec braku synów dobra i majątek nieruchomy za zgodą władzy przejmowały wdowa i córki87.
    W 1550 r. podczas obrad nad nową ustawą proponowano wnieść do tych ustaleń poprawki. Mianowicie, dobra po śmierci brata mogłyby być dziedziczone przez pozostałych braci i siostry. Zwolnienie Prusa od służebności (Freikauf) miałoby rozciągać się też na jego dziedziców. W sprawie dziedziczenia majątku ruchomego proponowano przenieść na dobra pruskie zasady prawa chełmińskiego (dziedziczyli synowie i córki). Braciom pruskich wolnych zapewniono by wolność w przesiedlaniu się88. Zamierzenia te pozostały na razie w sferze projektów. Do uchwalenia nowej ordynacji doszło bowiem dopiero w 1577 r. W sprawie dziedziczenia dóbr na prawie pruskim nastąpiły zmiany. Nadal dobra obejmował syn wyznaczony przez miejscowe władze, ale pozostałym (w przypadku chłopów) zezwolono na naukę rzemiosła. Dziedzic majątku miał wyposażyć odpowiednio siostry oraz wdowę. Bracia (u wolnych) zaś mieli być przez władzę osadzeni na innym wolnym majątku, gdyby to było niemożliwe, bądź gdyby tego nie chcieli mogli negocjować z władzą swoje odejście (wykupić się). Gdy spadkobierca umierał i pozostawiał tylko córkę to władza wybierała jej męża za jej zgodą i ten zostawał nowym dziedzicem dóbr. Gdy nie było też córki, to dobra przejmował inny brat. Gdy natomiast wolny umierał bez męskiego potomka, to wdowa i córki mogły zostać za zgodą władzy na majątku lub go jej sprzedać. W razie gdy majątek zostałby sprzedany, to prawo odkupienia mają najbliżsi krewni, o ile władza nie chce go przekazać komuś innemu (jakiemuś wiernemu i posłusznemu zausznikowi). Majątek ruchomy po śmierci wolnego bez męskich potomków przypadał następnym krewnym89.
    Prusowie mogli dostąpić statusu wolnego na prawie chełmińskim w razie służby pastorskiej, zapewniał to im książę Albrecht w swoim testamencie z 1541 r. Status ten miał być dziedziczny90.
    Przegląd ten wykazuje, że sytuacja prawna ludności pruskiej była zróżnicowana, ale z pewnością upośledzona w stosunku do pozostałych grup etnicznych. Prusowie posiadali mało korzystne prawo dziedziczenia, korzystne natomiast z punktu widzenia władzy (przejmowanie dóbr i ruchomości). Nie pozwalano też im swobodnie sprzedawać swoich dóbr i nabywać nowych, a nawet udawać się do innych osad jako służba czy rzemieślnicy. Dopiero w drugiej połowie XV w. przestano Prusom zakazywać osiedlania się w we wsiach niemieckich. Wszystko to utrudniało Prusom udział w akcji kolonizacyjnej w puszczy. Niewielu z nich objęło też dobra wolnych, łany czynszowe we wsiach chełmińskich, czy karczmy (tutaj znane przypadki od drugiej połowy XV w.), większość siedziała zapewne jako służba, zagrodnicy i rzemieślnicy. Charakterystyczne, że Prusowie ci pozostawali pod bezpośrednim sądownictwem krzyżackim. Jedynie wyjątkowo zezwalano na to sądownictwo innym91.

ZANIK PRUSÓW

    W XVI w. nastąpił dla potomków Prusów moment przełomowy. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat zatracili elementy wyróżniające ich spośród innych etniczności zamieszkujących Prusy. Cóż się stało? Jednym z determinantów owej asymilacji było coraz powszechniejsze przyswojenie wiary chrześcijańskiej92. Sam chrzest nie wystarczał, aby wykorzenić dawne wierzenia i związane z nimi zwyczaje. Tym bardziej, że krzyżacy nie przywiązywali zbyt wielkiej wagi do akcji misyjnej93. Ciężar chrystianizacji wzięły na siebie wpierw zakony, potem biskupstwa. Brak głębszego życia religijnego u Prusów wynikał też z bariery językowej. Brakowało księży ze znajomością tego języka. Ba, brakowało nawet tłumaczy (tzw. tolków), niekiedy więc uciekano się do pomocy dzieci, nawet przy spowiedzi! Jedynie w Lidzbarku Warmińskim kształcono kilkoro dzieci pruskich jako pomoc dla księży. W tej sytuacji nie dziwią wzmianki jeszcze z XV i XVI w. o odprawianiu różnych pogańskich obrzędów (o spotkaniach po lasach, pogrzebach według dawnego rytuału, składanych ofiarach czy zmywaniu chrztu)94.
    W zasadzie sytuację zmieniła reformacja. Położono wówczas znaczny nacisk na naukę religii, trzykrotnie przetłumaczono na język pruski katechizm (1545, 1561). Próbowano też zwiększyć grupę kapłanów obeznanych z tym językiem poprzez stypendia na uniwersytecie królewieckim95, choć od razu pojawił się problem z chętnymi kandydatami96. Troszczono się natomiast usilnie o tłumaczy i szkolnictwo parafialne, jednak już w języku niemieckim. Całość tych przedsięwzięć spowodowało dosyć skuteczne wykorzenienie dawnych pogańskich tradycji i zwyczajów. Pozostały oczywiście niektóre przeżytki pogańskie97, ale one już nie stwarzały jakichś zasadniczych różnic z resztą ludności Prus.
    Jednym z ostatnich etapów zaniku pruskiej tożsamości było wymarcie ich języka. Jeszcze w połowie XVI w. tłumaczono na ten język katechizm, a książę Albrecht wyznaczył nawet stypendia dla Prusów i Jaćwięgów (Sudawów). Tenże sam książę skarżył się jednak, że w jego czasach nie było już prawie księży mówiących w języku pruskim98. Potwierdza to wizytacja diecezji sambijskiej z 1569 r., a nieobecność tłumaczy (tolków) w niektórych parafiach, o których wiadomo, że byli tam wcześniej Prusowie, zdaje się świadczyć o mocno posuniętej już ich germanizacji99. W drugiej połowie tego wieku nie wspomniano w ogóle o możliwości założenia szkoły partykularnej w języku pruskim a jedynie w niemieckim, polskim i litewskim100. Z kolei w drugiej połowie XVII w. kronikarz Krzysztof Hartknoch wspomina zaledwie o starcach znających jakieś słowa w tym języku. Przytoczył też ciekawostkę sprzed dwudziestu laty (a więc z połowy XVII w.) o człowieku znającym język pruski, a nawet różne jego dialekty. Chwalić się tym miał przed ówczesnym lekarzem książęcym w Królewcu101. Widzimy więc niesamowity regres tego języka w ciągu niespełna jednego stulecia.
    Dlaczego zanik języka dokonał się tak szybko? Skumulowało się na to wiele czynników. A więc dotychczasowe procesy asymilacyjne: ujednolicenie społecznego i prawnego położenia Prusów z resztą mieszkańców, wykorzenienie ich odrębnych zwyczajów oraz przede wszystkim coraz powszechniejszy dostęp do szkół parafialnych (w każdej parafii szkoła), uczących jednak po niemiecku102.
    W ten oto sposób zanik Prusów dokonał się!
    W prostej linii jestem potomkiem Wielkich Prusów, dziedzicem tożsamości Księcia Resii (dzisiaj Prabuty), który pozostawił po sobie ślad w roku 1235 w bitwie nad Dzierżgonią. Ród jego wywodził się z Pomezanów.
    Jestem obywatelem dwóch niezwykle szlachetnych narodów - polskiego i amerykańskiego. Narodów, które nigdy nie wahały się nieść pomocy innym w potrzebie. Nie wykorzystały słabości swoich sąsiadów do zdradzieckiej militarnej napaści i dążenia do ich biologicznego wyniszczenia.     Jestem przedstawicielem Rodu Pilewskich, jedynego w tej chwili, który posiada udokumentowane głębokie korzenie Ludu Prusów, dzisiaj związanych z narodem polskim i amerykańskim.
    Pilewscy - potomkowie Prusów nigdy nie zapomną jaki los zgotowała im Europa i bezwzględnie będą domagać się poszanowania pamięci swoich szlachetnych przodków.     Pilewscy w sile około tysiąca rdzennych potomków Prusów plus ich sympatycy domagają się od Europy wskrzeszenia pamięci o Prusach, którzy nie mieli nic wspólnego z Germanami.
    Dzieje eksterminacji Prusów leżą na sumieniu Europy i nie mogą być lekceważone, czy też zapomniane choćby dlatego, że te same patologie wystąpiły w wieku dwudziestym czyli siedemset lat później.

Postulaty, których się domagamy są następujące:
1.Na Warmii i Mazurach sfinansowanie godnego pomnika upamiętniającego wszystkie Ludy Prusów oraz ich Wodzów .
2.Na Warmii i Mazurach - sfinansowanie Muzeum o Prusach w stałej ekspozycji .
3.Na Warmii i Mazurach - sfinansowanie badań archeologicznych i etnograficznych Prusów .

    Wzywam, apeluję i proszę Europę o poszanowanie tych skromnych postulatów.
Narodu Prusów Europa nie wskrzesi, ale pamięć o nich może być uszanowana i uratowana tak, aby już nigdy takiej historii w Europie nie było.

             Sławomir Klec - Pilewski


KRÓTKA HISTORIA ZAKONU KRZYŻACKIEGO

    Dla zrozumienia Apelu do Parlamentu Europejskiego, konieczna jest prezentacja krótkiego historycznego rysu Niemieckiego Zakonu Najświętszej Marii Panny.
    Początek Zakonu zapisany jest na terenie Niemiec w roku 1190. Został on założony przez mieszczan Bremy i Lubeki. Ich zamiarem było wysłanie kontyngentu posiłkowego dla rycerstwa chrześcijańskiego w Akkonie na terenie Syrii. W roku 1198 przeistoczył się w Zakon rycerski.
    Istnienie niemieckiego zakonu musiało być jednak wcześniejsze, gdyż odnotowano, że w roku 1187 poraz pierwszy Zakon wpadł w ręce sułtana Saladyna, w efekcie czego mistrzowie wraz ze świtą ratowali się ucieczką. Nie byli znani ze zbyt wielkiej rycerskości, ale na terenie ówczesnej Europy ich znaczenia nie wolno było bagatelizować.
    Razem z innymi krzyżowcami bronili przed Islamem Akkon z miernym rezultatem, po czym zmuszeni zostali ratować się ucieczką drogą morską. Podczas pakowania się na statki, ówczesny austriacki kronikarz Ottokar von Horneck, przekazał nam informację, że mistrz niemiecki Konrad von Feuchtwangenza, jako rekompensatę za poniesioną klęskę z muzułmanami, obiecywał braciom zemstę na niewiernych w Prusach.
    Po przepędzeniu Zakonu przez świat Islamu z Syrii i Palestyny, celem zakonników stało się utworzenie jednolitego państwa zakonno-niemieckiego w basenie morza bałtyckiego, poprzez likwidację ludów bałtyjskich wraz z ich organizmami społecznymi.
    Całkowite polityczne wsparcie dla Zakonu pochodziło przede wszystkim od Papieży, a wraz z nimi od wszystkich koronowanych głów w Europie.
    Od roku 1200 Krzyżacy zaczęli tworzyć swoją bazę materialną, a pod koniec wieku XIII stanowili już w Europie wielką potęgę materialną. Posiadali oni w całej Europie olbrzymie posiadłości. W Hiszpanii był to rejon Toledo w Królestwie Kastylii, jak również okolice Sewilli. Na terytorium Francji był to rejon Prowansji, Burgundii i Szampanii. To jednak Niemcy były największym materialnym zasobem dla Zakonu. Uzyskał olbrzymie majątki w Turyngi, Saksoni, Bawari, Szwabii, Westfalii itd. Prowincje Lotaryngi i Alzacji były również siedzibami Zakonu. Posiadał lokalizację w Rzymie, posiadłości na Sycylii z bazą w Palermo, wyspę portową Isola della Doana u wylotu Wenecji. Holandia, Grecja, Czechy, Austria, Węgry, a nawet Armenia, były częściowo w szponach Zakonu.
    Na terenie Niemiec posiadali oni nie tylko bazę gospodarczą, ale i rezerwy ludzkie, wraz z elitą chrześcijańskiego rycerstwa całej Europy, które wykorzystane zostały do podboju Prus. Zamożność ich była tak bezgraniczna, iż stać ich było na najemniczą armię. Jedyne, czego im brakowało, to własnego państwa z lokalną siłą niewolniczą.
    W imię krzewienia Chrześcijaństwa, czyli w pojęciu Krzyżaków chrzest albo śmierć, Europa dała przyzwolenie na okrutny podbój ludu pruskiego.
    Reasumując, można powiedzieć, iż niemiecki Zakon Najświętszej Marii Panny był pozbawiony jakichkolwiek zasad moralnych. Mordowano mężczyzn, pojmane dzieci przysposobiano do pracy, zaś kobiety wykorzystywano w domach publicznych przy każdym zamku zakonnym. W szale mordowania Prusów, nie tylko zupełnie nie zajmowali się nawracaniem ich na wiarę chrześcijańską, ale mordowali również i tych którzy już byli nawróceni.
    Na zakończenie cytat niemieckiego historyka von Kotzebue. Określił on Zakon jako ‘olbrzyma bez wiary, bez wstydu’ z potęgą zbudowaną ‘na gruzach sponiewieranego człowieczeństwa’.

             Sławomir Klec Pilewski

MAIL: PRUS@PRUSOWIE.PL


Początek Strony